W organizacji szczepień przeciwko COVID-19 zabrakło przejrzystości

Zobacz wideo: Trzecia fala koronawirusa w Polsce. Oto ważne zmiany w obostrzeniach

Na początku akcji Polacy usłyszeli, że szczepionek jest na razie mało, więc każdy punkt - bez wyjątku, poza pulą dla medyków (tak ja ten komunikat zrozumiałem) - będzie otrzymywał po 30 dawek na tydzień.

Dziś można powiedzieć, że chwała Bogu, iż to nie okazało się prawdą. Gdyby bowiem tak się stało, to mielibyśmy obecnie w Polsce zaszczepionych może kilkaset tysięcy ludzi, a nie blisko 4 miliony. Powinno się jednak od razu powiedzieć Polakom, że limity 30 dawek nie będą dotyczyły punktów w dużych szpitalach.

Przyznam bez specjalnej satysfakcji, że mnie od razu wydało się mało prawdopodobne, by przychodnia osiedlowa dostawała tyle samo dawek, co, powiedzmy, szpital uniwersytecki. Gdy tylko ruszyły zapisy, zarejestrowałem więc żonę za pomocą Internetowego Konta Pacjenta do szpitala wojskowego w Ciechocinku, jednocześnie wstępnie zgłaszając ją do gminnej przychodni w Brzozie. Efekt dziś jest taki, że żona jest już bezpieczna po dwóch dawkach Pfizera, zaaplikowanych w Ciechocinku, podczas gdy z Brzozy nikt się nie odezwał nawet po to, by ustalić termin szczepienia.