MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Najdziksza rzeka nowoczesnej Europy

Adam Luks
Tramwaje wodne kursujące na trasie Toruń-Bydgoszcz, nowoczesne przystanie rzeczne, a nawet teatr na tratwach. Plany turystycznego wykorzystania Wisły mamy ambitne. Ciekawe, co uda się zrealizować?

Tramwaje wodne kursujące na trasie Toruń-Bydgoszcz, nowoczesne przystanie rzeczne, a nawet teatr na tratwach. Plany turystycznego wykorzystania Wisły mamy ambitne. Ciekawe, co uda się zrealizować?

<!** Image 2 align=right alt="Image 47699" sub="To, że jakość wody w Wiśle wyraźnie się poprawiła, potwierdzają wędkarze. Zarzekają się, że złowione w rzece ryby nie śmierdzą ściekami, tak jak jeszcze kilka lat temu.">Duże szkuty, masywne galary, nieco mniejsze komięgi i dubasy, lekkie płaskodenne byki, zwrotne lichtany i baty, wreszcie klasyczne flisackie tratwy, zwane także taflami. Już sama mnogość rodzajów łodzi pływających po Wiśle w XVI i XVII wieku daje wyobrażenie, jaki ruch i gwar musiał panować na tym najważniejszym wówczas polskim szlaku handlowym.

Już tak nie śmierdzi

Sznury towarowych statków ciągnęły w dół rzeki, wioząc na swoich pokładach ogromne ilości zboża. Polska nazywana była w tym czasie „Spichlerzem Europy”. Z zachowanych ksiąg włocławskiej komory celnej wynika, że w latach 1537-1576 przez miasto mogło przepływać nawet 40 000 ton ładunku dziennie. Kiedy ostatni raz płynąłem Wisłą kajakiem, a był to słoneczny wrześniowy dzień, na trasie Włocławek-Toruń spotkałem jeden holownik i jednego wędkarza w starej łódce.

- Wisła to taka wodna autostrada, na której z pewnością nie utkniesz w korku - żartuje Robert Gonia, specjalista do spraw turystyki w Parku Krajobrazowym Doliny Dolnej Wisły. - Transport dawno temu zrezygnował niemal całkowicie z wykorzystania tej drogi, a niewątpliwe walory turystyczne samej rzeki i terenów nadwiślańskich są ciągle niedoceniane. Wisła to ogromny potencjał, ale jakoś nikomu nie spieszy się, aby go wykorzystać.

Panuje opinia, że Wisła to wyjątkowo niebezpieczna rzeka. Lepiej trzymać się od niej z daleka, a ideałem byłoby, gdyby i ona dała nam spokój i nie nękała nas bez przerwy powodziami, śmiercionośnymi wirami i zdradliwymi piaszczystymi przykosami, które tylko czyhają, aby zassać jakiegoś nierozważnego spacerowicza. Dlatego najlepiej zbudować tamę co kilka kilometrów i wybetonować koryto.

Jest jeszcze jeden wiślany stereotyp. Śpiewał o nim na początku lat 90. punkowy zespół The Bill: „Wisło, Wisło, rzeko kochana, zarzygana i zasrana...” I dalej: „Kąpały się dzieci od rana w tej rzece, teraz mają syfa i krosty na grzbiecie”. Potem następował fragment patriotyczny: „Śmierdzi nasza Wisła, śmierdzi, ale płynie, a dopóki płynie Polska nie zaginie...”

Otóż nieprawda. Już nie śmierdzi. Przynajmniej nie wszędzie i nie tak bardzo, jak kiedyś. Jeśli chodzi o czystość Wisły, wiele się już zmieniło.

Nie mamy przystani rzecznej

- Krajowy Program Oczyszczania Ścieków Komunalnych zdaje egzamin - przekonuje Roman Pawłowski, prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Toruniu. - W ciągu kilku ostatnich lat udało się zbudować wiele oczyszczalni ścieków. Jakość wody w Wiśle poprawiła się zauważalnie. Oczywiście sporo pozostaje jeszcze do zrobienia, ale patrzę w przyszłość optymistycznie.

Może zatem warto byłoby pomyśleć o Wiśle trochę inaczej - nie lekceważąc potęgi żywiołu, dostrzec w nim również ogromną atrakcję? Otworzyć się na rzekę, wyeksponować jej piękno i zacząć się wreszcie chwalić Wisłą przed resztą Europy?

- Wisłę docenia się, i owszem... ale nie u nas - narzeka tymczasem Jacek Bożek, ekolog, szef Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego „Klub Gaja.” „Gaja” od lat podejmuje akcje edukacyjne w ramach programu „Teraz Wisła”. - Niemieccy turyści nie mogą się wręcz nadziwić, jak to się stało, że udało się nam zachować rzekę w niemal naturalnym stanie. Sami swoje rzeki wybetonowali, pogrodzili zaporami, skanalizowali. Teraz zaczynają żałować.

<!** reklama left>W krajach Europy Zachodniej coraz bardziej popularnym tematem staje się tzw. renaturyzacja, czyli przywracanie środowisku stanu pierwotnego, sprzed zmian wprowadzonych przez człowieka. Na świecie zarzuca się plany budowy kolejnych wielkich tam, a mniejsze konstrukcje bywają nawet rozbierane. Przykłady tak radykalnych działań nie są na razie zbyt częste. Chociażby dlatego, że rozbiórka zapory jest przedsięwzięciem niezwykle trudnym, a koszt takiej operacji może wielokrotnie przewyższać wydatki poniesione w związku z jej budową.

- Nie mam wątpliwości - fakt, że tama we Włocławku jest dziś jedyną sztuczną przeszkodą zaburzającą naturalny bieg Wisły na środkowym i dolnym odcinku, wynika wyłącznie ze słabości ekonomicznej naszego kraju - mówi Jacek Bożek. - Plany, jak wiadomo, mieliśmy przecież monumentalne.

Ekolog ma na myśli opracowaną w PRL, ale żywą do dziś koncepcję budowy Kaskady Dolnej Wisły, czyli systemu kilku współpracujących ze sobą stopni wodnych (m.in. w Nieszawie, Solcu Kujawskim i Chełmnie).

- A przecież moglibyśmy łatwo zamienić słabość w ogromny atut - twierdzi szef „Klubu Gaja”. - Dzięki temu, że nie było nas stać na budowę zapór, Wisła jest obecnie ostatnią, wielką dziką rzeką Europy. Dlaczego nie promujemy tego nośnego hasła?

Może dlatego, że sprawa nie jest jednoznaczna. Kaskadowa koncepcja ma prawdopodobnie tylu przeciwników, co zwolenników. Do tych ostatnich zalicza się Stanisław Wroński z Miejskiej Pracowni Urbanistycznej w Bydgoszczy, zajmujący się projektem rewitalizacji i rozwoju Bydgoskiego Węzła Wodnego.

BWW to unikatowy, zabytkowy, ale w pełni sprawny system kanałów i urządzeń śluzowych, stanowiący kluczowy element międzynarodowej, śródlądowej drogi wodnej E-70, łączącej Berlin z Kaliningradem.

- W zeszłym roku miałem okazję płynąć statkiem z Bydgoszczy do Berlina. Podczas pięciodniowej podróży przez Polskę mijaliśmy zaledwie cztery większe jednostki - opowiada Stanisław Wroński. - Kiedy przekroczyliśmy granicę, oniemiałem. Nie sposób było policzyć tych wszystkich statków i jachtów.

Spora część jednostek pływających po niemieckich wodach ma polską banderę. Dlaczego nie widać zatem ruchu na wiślanym szlaku? Powodów jest kilka. Przede wszystkim brak odpowiedniej infrastruktury. W Kujawsko-Pomorskiem nie ma ani jednej nowoczesnej przystani rzecznej, gdzie statek może podłączyć się do prądu, zabrać na pokład wodę pitną, zatankować i spuścić ścieki. Polscy armatorzy zmuszeni są więc do korzystania z zagranicznych portów.

Niektórzy wierzą, że może się to niebawem zmienić. W planach jest kilka dużych inwestycji. O czym tu jednak marzymy, skoro na razie władze nadwiślańskich gmin nie są w stanie wyznaczyć nawet miejsc biwakowych dla wodniaków? Skarżył się na to niedawno Lech Bolt, mieszkaniec Chełmna, legendarny komandor jednego z najstarszych w Polsce międzynarodowych spływów kajakowych Pojezierzem Brodnickim, Drwęcą i Wisłą, który w zeszłym roku odbył się po raz 46. Zagranicznych kajakarzy, biwakujących nad Wisłą na półdziko, znów zachwycała nasza przyroda i kolejny raz zdumiewał brak wyobraźni decydentów.

- Nie rozumiem, dlaczego nie chcecie zarabiać na tej pięknej rzece? - dziwiła się sympatyczna Holenderka.

Wróćmy jednak do jednostek ciut większych niż kajak.

- Jednym z najpoważniejszych problemów żeglugi po Wiśle jest... sama Wisła - ubolewa Stanisław Wroński. - Fachowcy uznają rzekę za najtrudniejszy odcinek drogi E-70. Kiedy lato jest gorące, większe jednostki nawet nie próbują tędy płynąć. Wisła jest wtedy zbyt płytka. Budowa kaskady, a przynajmniej regulacja rzeki zmieniłaby ten stan rzeczy i ożywiła Wisłę.

Tramwajem po rzece

Cóż, pomijając nawet aspekty ekologiczne, trudno powiedzieć, czy Polskę będzie kiedykolwiek stać na realizację tego pomysłu. Na razie kaskada, może z wyjątkiem jednego jej elementu (Nieszawa), pozostanie z pewnością w sferze fantazji. Nie koliduje to na szczęście z projektami dotyczącymi rozwoju nabrzeżnej infrastruktury. Tu plany są równie ambitne. W ramach projektu rewitalizacji i rozwoju Bydgoskiego Węzła Wodnego wyznaczono blisko 170 zadań inwestycyjnych, w tym budowę kilku nowoczesnych przystani, głównie na Brdzie w Brdyujściu, ale również nad Wisłą. Prace nad pierwszą mariną rozpocząć mają się już w tym roku.

Toruń też zaczyna poważniej myśleć o rzece. Mimo że miasto nie leży na szlaku E-70, przystąpiło jako „satelita” do partnerskiego projektu „InWater” (skupiającego właśnie miejscowości związane z tą wodną drogą).

- Chcielibyśmy wykorzystać możliwości, które daje „InWater” i zrealizować kilka ważnych pomysłów dotyczących przywrócenia Wisły miastu - mówi Katarzyna Wiklendt, toruńska koordynatorka projektu. - Ma powstać dokumentacja określająca spójną wizję zagospodarowania nabrzeży rzeki pod kątem turystyki i rekreacji, z uwzględnieniem, m.in., modernizacji Bulwaru Filadelfijskiego, lokalizacji nowoczesnej mariny, wykorzystaniem Kępy Bazarowej i terenu wokół Zamku Dybowskiego.

<!** Image 3 align=none alt="Image 47699" sub="Uczestnicy corocznego międzynarodowe- go spływu Drwęcą-Wisłą zachwycają się widokami, ale też narzekają na brak podstawowej infrastruktury turystycznej na wiślanym szlaku">To nie koniec. Finalizowane obecnie opracowanie oferty turystycznej dla Bydgosko-Toruńskiego Obszaru Metropolitarnego zakłada stworzenie wodnego połączenia między miastami. Początkowo na trasie Toruń-Bydgoszcz miałaby kursować wysłużona „Wanda”, ale w przyszłości mogłyby zastąpić ją znacznie szybsze tramwaje wodne. Istnieje też koncepcja sprzężenia walorów Wisły z kulturalnymi ambicjami Torunia. Na przykład poprzez stworzenie letniej sceny teatralnej na drewnianych tratwach.

- Przeprowadziliśmy już pierwsze analizy - wyjaśnia Katarzyna Wiklendt. - Gromadzimy też wszelkie ciekawe pomysły. Zależy nam na tym, aby mieszkańcy regionu aktywnie włączyli się do dyskusji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!