Głos Bydgoszczy słyszalny, ale czy słuchany? - komentuje Jarosław Reszka

Jarosław Wenderlich swoje plany częściowo zrealizował. Wybrano go radnym wojewódzkim. W okręgu wyborczym nr 1, obejmującym Bydgoszcz, zdobył 14 963 głosy i był to drugi wynik w tym okręgu. Realizacja dalszych planów byłego wiceministra stoi jednak pod ogromnym znakiem zapytania. Pewne jest to, że sam Wenderlich nie podsiądzie Całbeckiego w najważniejszym fotelu w regionie. Marszałka nie wybieramy bowiem w powszechnych wyborach. Głosują na niego wyłącznie radni sejmiku. W Kujawsko-Pomorskiem jest ich 30 i po kwietniowych wyborach układ sił w sejmiku zmienił się jedynie minimalnie. Z trzydziestki wypadł reprezentant lewicy, wskoczyło zaś dwoje kandydatów Polski2050, wespół z trzema radnymi PSL występujących pod szyldem Trzeciej Drogi. PiS tak jak poprzednio obejmie w sejmiku 11 mandatów i wobec niezmiennego od wyborów do parlamentu braku możliwości stworzenia koalicji, skazane jest na rolę wprawdzie silnej, ale jednak opozycji.

A ponieważ, jak mówiłem, marszałka wybiera sejmik, o tym, kto nim będzie, zdecydują formalnie radni, a praktycznie liderzy zwycięskich partii, zwłaszcza Koalicji Obywatelskiej, która wprowadziła do sejmiku 14 swoich szabel. Nie oszukujmy się zatem, marszałkiem zostanie ktoś pomazany przez KO. Kto? Stawiam dolary przeciwko czapce śliwek, że piątą kadencję na tym stanowisku zaliczy Piotr Całbecki. I szczerze mówiąc, trudno będzie się temu dziwić.

Po pierwsze, w niedawnych powszechnych wyborach do sejmiku dostał najsilniejszą legitymację. 58 629 głosów, które marszałek zebrał w okręgu nr 4 (Toruń oraz powiaty chełmiński i toruński) to prawie dwa razy tyle, ile zgromadzili wicemarszałek Zbigniew Ostrowski z Bydgoszczy, Przemysław Przybylski z toruńskiego PiS i Aneta Jędrzejewska z włocławskiej Trzeciej Drogi (PSL). Wszyscy pozostali nowi radni dostali ponad dwa razy mniej głosów niż marszałek, a niektórzy nawet... dwadzieścia kilka razy mniej.

Po drugie, Piotr Całbecki to człowiek wciąż względnie młody jak na marszałka (ma 56 lat) i sprawiający wrażenie, że wciąż chce mu się chcieć.

Po trzecie wreszcie, silnego konkurenta dla marszałka Całbeckiego w regionie nie widać. Wiadomo, że nie może to być nikt z opozycyjnego PiS. Aneta Jędrzejewska z PSL co prawda zasiadała już w zarządzie województwa, ale jej partia ma zaledwie 10 proc. głosów w nowym sejmiku.

No a kontrkandydaci z KO? Teoretycznie marszałkiem może zostać ktoś, kto nie jest radnym wojewódzkim. Praktycznie jednak kogoś takiego, kto miałby charyzmę, a nie byłby posłem lub senatorem w polskim parlamencie lub prawdopodobnym kandydatem w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, w województwie nie widzę. Spośród zaś aktualnych radnych wojewódzkich z Bydgoszczy najwyższe poparcie dostał Zbigniew Ostrowski. Człowiek, owszem, sympatyczny i kompetentny, ale czy typ przywódcy? Nie wydaje mi się też, by mając niemal pewną perspektywę pozostania drugim po marszałku Całbeckim, niemal 69-letniemu Ostrowskiemu zamarzyło się być drugim marszałkiem Piłsudskim w regionalnej skali.