[break]
- Większość przyjmuje nas życzliwie, ale na ponad 8 tysięcy wiernych w parafii, około 25 procent nie wpuszcza nas do domów - mówi ksiądz Ryszard Pruczkowski, proboszcz parafii pw. Bożego Ciała na bydgoskim Szwederowie. - Wielu lokatorów wynajmuje mieszkania np. studentom lub obcokrajowcom i te osoby nie identyfikują się z parafią. Zwykle słyszymy krótkie „nie”, ale są też wymówki. Najczęstsza to remont. Nigdy nie naciskam, choć błogosławiłem już rodzinę wśród farb i worków z zaprawami. Śmialiśmy się, że dzięki temu remont skończy się szybciej.
PRZECZYTAJ:Gość w dom, bóg w dom?...
Niektórzy na widok ministrantów i księdza są totalnie zaskoczeni. - Jeden z parafian otworzył nam drzwi w szlafroku. Tłumaczył, że w niedzielę nie był w kościele i o kolędzie nie wiedział - twierdzi ksiądz Pruczkowski. - Bywają też sytuacje śmieszne. Kilka dni temu przybiegli do mnie ministranci i mówią: „Proszę księdza, ci ludzie mówią chyba po chińsku”. Chwilę później od sąsiadów dowiedzieliśmy się, że mieszkanie w bloku wynajmują Wietnamczycy.
Są też tacy, którzy uprzedzają księży o nieobecności. - Dzwonią do biura parafialnego lub przychodzą do zakrystii i informują, że ich nie będzie - mówi ksiądz dr Edward Wasilewski z parafii pw. Świętego Mikołaja w starym Fordonie. - Najczęstsze powody to wyjazd do rodziny lub praca. W tygodniu kolędę rozpoczynamy o godz. 16 i nie wszyscy zdążą dojechać na czas. Proszą o odwiedziny w innym terminie i taka opcja jest możliwa.
Pogryziona sutanna
Podczas kolędy czasem kłopotem są nie ludzie, lecz zwierzęta. - Byłem w mieszkaniu, w którym pies tak ucieszył się na mój widok, że pogryzł mi sutannę. Lokatorzy mnie przepraszali i szybko zamknęli czworonoga w drugim pokoju - mówi jeden z kapłanów.
O co najczęściej ludzie pytają księży?
W wielu przypadkach obecność kapłana paraliżuje domowników. Nie wiedzą, o czym z nami rozmawiać. - ksiądz Edward Wasilewski
- Nasz kościół jest w budowie, więc zwykle rozmawiamy o przebiegu prac. Młodzi pytają też o wolne terminy ślubu, innych ciekawią losy księży, którzy u nas pracowali - mówi ks. Ryszard Pruczkowski. - Są też osoby, które dzielą się z nami troskami. W tym tygodniu odwiedziłem matkę z dwójką dzieci. Mąż ją zostawił i ma trudną sytuację. Podpowiedziałem jej, by skorzystała z pomocy Caritasu. Innym razem spotkałem studenta, który tak jak ja pochodzi z Kruszwicy. Rozgadaliśmy się.
Kapłani przyznają, że zwykle to oni inicjują rozmowę. - W wielu przypadkach nasza obecność paraliżuje domowników. Łatwiej, gdy w rodzinie są dzieci. Można zapytać o szkołę, pasje, postępy w nauce - wylicza ksiądz Edward.
Bieda i samotność
Duchowny po kolędzie wiele widzi. - Niestety, są rodziny ledwie wiążące koniec z końcem. Mamy też wielu seniorów, którzy czują się samotni, bo np. dzieci założyły swoje rodziny lub mieszkają poza Bydgoszczą. Sam o życie prywatne parafian na kolędzie nie pytam. Nie chcę, by czuli się skrępowani - podkreśla ksiądz Edward.
- Pamiętam czasy, gdy w Bydgoszczy zamykano duże zakłady pracy, choćby Romet. To chyba były najsmutniejsze kolędy. Mężczyźni, którzy po wielu latach tracili pracę, płakali jak dzieci - wyjawia ks. Ryszard Pruczkowski.
I jeszcze ofiara kolędowa. Choć nie jest obowiązkowa, to wiele osób ją daje. Najczęściej do kopert wkładają 50 zł, 20 zł lub 10 zł, rzadziej sto.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Odmieniona Lucyna Malec bryluje na imprezie. Czas się dla niej zatrzymał! [ZDJĘCIA]
- Widzowie dopatrują się romansu w TzG! Drobne gesty zdradzają wszystko
- Ścibakówna nie wywodzi się z wyższych sfer. Tego nie wiedzieliście o żonie Englerta
- Od sutenerki i żony gangstera do celebrytki. Tak Kaźmierska pięła się na szczyt