MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoski pitawal. Zabił właścicielkę kamienicy, bo chciała od niego zaległy czynsz

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Fragment ulicy Gdańskiej w kierunku północnym. Na kamienicy na rogu Gdańskiej i Placu Wolności widoczne szyldy reklamowe: "Fryzjer" i "E. Preiss", na chodniku zaparkowane samochody.
Fragment ulicy Gdańskiej w kierunku północnym. Na kamienicy na rogu Gdańskiej i Placu Wolności widoczne szyldy reklamowe: "Fryzjer" i "E. Preiss", na chodniku zaparkowane samochody. nac.gov.pl
W okresie międzywojennym sądownictwo polskie intensywnie rozwijało się. Kształtowano podstawy nowoczesnego oceniania przestępstw, pozyskiwania materiałów dowodowych jak i odpowiedzialności zbrodniarzy za ich czyny.

Zobacz wideo: Bydgoska policja ostrzega przed oszustwami "na wnuczka"

od 16 lat

To wówczas w sposób oparty na naukowych przesłankach kształtowano pojęcie afektu, jak i świadomości w czasie popełniania przestępstw, co rzutowało na końcowy wyrok. Wiele do powiedzenia mieli psychiatrzy, których opinia okazywała się niekiedy decydująca. Jedna z takich spraw, w czasie których bardzo istotna była dla końcowego orzecznictwa odpowiedzialność zbrodniarza za popełniony czyn, dotyczyła zabójstwa dokonanego przez Władysława R. w Bydgoszczy w dniu 13 września 1931 roku.

Na tle narodowościowym

Do zbrodni tej doszło na tle nieporozumień między właścicielką kamienicy a wynajmującym mieszkanie lokatorem. Ona twierdziła, że traktuje go "ulgowo" od strony cenowej, ona natomiast uważał, że cena żądana od niego za wynajem jest co najmniej wygórowana. Do sprzeczek na tym tle dochodziło regularnie, tym bardziej że Eufemia M. była Niemką, która po 1920 roku postanowiła pozostać w naszym mieście. Wiele sprzeczek miało tło narodowościowe. Kłótnie między Polakami i Niemcami zwykle były tłumaczone tym, że "on czy "ona" jest tej "gorszej" narodowości.

Wpadł w szał

13 września 1931 roku Eufemia M. przyszła wieczorem do lokalu zajmowanego przez Władysława R. i zażądała natychmiastowego uregulowania zaległego czynszu. Lokator obiecał to uczynić jeszcze tego samego dnia, kiedy przyjdzie do mieszkania właścicielki kamienicy. Gdy się zjawił się tam późnym wieczorem, nie miał jednak przy sobie gotówki i zaczął prosić o dalszą prolongatę terminu zapłaty. Słysząc, że "dziś albo nigdy" i powinien się zabrać za pakowanie rzeczy i swoją wyprowadzkę, Władysław R. wpadł w szał. Najpierw sięgnął po stojącą w kącie drewnianą szczotkę i parokrotnie uderzył jej trzonkiem Eufemię M. w głowę, a kiedy kobieta upadła na podłogę, chwycił wiszący opodal ręcznik, okręcił go wokół jej szyi i zacisnął pętlę. Trzymał ją z całych sił tak długo, póki Eufemia nie przestała się ruszać.

By nie "odwiedziła" go

Kiedy napastnik zorientował się, że ofiara nie żyje, splądrował mieszkanie. Po zabraniu co cenniejszych, leżących na wierzchu przedmiotów, opuścił mieszkanie i wrócił do siebie. Wieczorem jednak, niepewny, nie mogąc zasnąć, wrócił do mieszkania ofiary, którą zastał w tej samej pozycji. W obawie, że nieboszczka będzie go trapiła przez sen, o czym wówczas panowało powszechne przekonanie, przeniósł ją do swojego pokoju i... zamknął w szafie, aby nie mogła "odwiedzić go" w nocy. Ponieważ jednak i wówczas nie udało mu się zasnąć, trupa wydobył z szafy, położył do jej łóżka, sam natomiast usiadł na krześle, i dopiero wtedy, jak zeznał, zasnął. Wyrokiem Sądu Okręgowego w Bydgoszczy 26 października 1931 roku Władysław R. został skazany na karę śmierci przez powieszenie, jako że nie znaleziono żadnych okoliczności łagodzących. Obrońcy wnieśli natychmiast apelację.

Z powodu miernoty

Wiosną 1932 roku sprawa została rozpoznana przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu. Skazany domagał się zbadania przez lekarzy psychiatrów, gdyż - jak twierdził - podlegał częstym zaburzeniom umysłowym. Na wniosek obrony przeprowadzono drobiazgowe badania. Poznańscy lekarze orzekli, iż oskarżony był wprawdzie umysłowym miernotą, jednak w czasie dokonywania zbrodni świadomy był swego czynu i żadnym zaburzeniom umysłowym nie podlegał. Częsty ból głowy oraz napady epileptyczne okazały się być symulowane. Podczas rozprawy apelacyjnej potwierdzona została zła wola oskarżonego. Płacz Władysława R. na sali sądowej i jego twierdzenia, jakoby nie chciał zabić, a tylko "unieszkodliwić" właścicielkę kamienicy na jakiś czas okazały się jednak mieć znaczenie. Sąd poznański zniósł wyrok wydany przez sąd bydgoski i skazał Władysława R. "szczególnie z powodu jego miernoty umysłowej" na karę 15 lat zwykłego więzienia, gdyż nowy kodeks karny wchodzący właśnie w życie nie przewidywał kary tzw. więzienia ciężkiego, która była stosowana od początku odzyskania państwowości.

15 lat pozbawienia wolności to kara dla bydgoszczanina, który zabił właścicielkę wynajmowanego przez siebie mieszkania w 1931 roku.

***

Więcej materiałów o dawnej Bydgoszczy i historii z cyklu "Bydgoski pitawal" znajdziesz na naszych stronach:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo