MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żeby pójść na morze, zamienił pracę umysłową na fizyczną

Magda Jasińska
Kazimierz Musiałowski
Kazimierz Musiałowski Magdalena Jasińska
Rozmowa z Kazimierzem Musiałowskim, człowiekiem morza, sportu i muzyki, byłym marynarzem, wielokrotnym maratończykiem i fanem muzyki zespołu The Beatles.

Bliższe Panu jest morze czy ląd?
[break]
Zależy, z jakiej perspektywy. Kiedy miałem dwadzieścia kilka lat ożeniłem się, chcieliśmy mieć dzieci i zastanawiałem się, jak zdobyć mieszkanie. Przyjaciel tak wiele opowiadał mi o pływaniu, że w roku 1976, rok po ślubie, zamustrowałem na mój pierwszy statek M/S „Tobruk”. Lata 70. i pierwszy rejs do Goeteborga. Zobaczyłem tamte sklepy, uśmiechniętych ludzi i zadałem sobie jedno pytanie: przecież jesteśmy tacy sami, dlaczego? Do dziś zadaję sobie to pytanie: dlaczego tamten ustrój nie zaprosił do Polski zespołu The Beatles.
Długo Pan pływał?
14 lat - a szedłem na dwa lata. Dostałem się do Polskiej Żeglugi Morskiej, nasze pensje nie były zbyt duże. Idąc na morze byłem kierownikiem działu w słynnych Toruńskich Piernikach. Nie chciano mnie puścić z zakładu, a pracowałem tam 9 lat. Robiłem wszystko, żeby pójść na morze, to było moje marzenie. Zamieniłem pracę umysłową na fizyczną. Bo na morzu jest zasada - kiedy nie ma się morskiego wykształcenia, zaczyna się od zera. Zostawiłem wszystko na lądzie, po krótkim czasie, za namową żony, zapukałem do Szkoły Morskiej w Szczecinie i skończyłem ją w trzy i pół roku. To był awans totalny, chociaż przeszedłem niemal wszystkie szczeble na statku. To wszystko się przydawało, bo miałem szacunek dla tych, którymi później dowodziłem. Pierwszym moim statkiem na stanowisku oficerskim był M/S „Kpt. Ledóchowski”, na którym były dwie dublowane załogi - studencka oraz normalna, która dowodziła.
Podczas tego pływania zafascynował się Pan bieganiem...
Kiedy zacząłem pływać, paliłem do 40 papierosów dziennie. Mój kapitan akurat przestał palić i namówił mnie do rzucenia nałogu. Trzy dni rzucało mną, ale się udało. Niestety, zacząłem mieć dobry apetyt i spodnie po tygodniu były już ciasne. Pomyślałem, że powinienem zacząć biegać - między ładowniami. W grudniu 1983 roku urodziła się moja druga córka i przeczytałem w toruńskiej gazecie, że jest organizowany maraton. Pomyślałem, że jestem tak „nabiegany”, że należy spróbować. Pobiegłem dla córki, miał to być pierwszy i ostatni maraton. Kiedy dobiegłem, na każdym palcu miałem pęcherze, byłem bardzo odwodniony, ale po trzech dniach już biegałem ponownie. Bieganie wyreżyserowało moje życie, podobnie morze i beatlesi. Potem te maratony tak mnie wciągnęły, że do dziś nazbierało się ich 131, w tym bieg 24-godzinny, bieg na 100 km, wygrany maraton tańca w Ciechocinku. Biegałem w fantastycznych miejscach - i po Nowym Jorku, i jako jeden z pierwszych torunian brałem udział w maratonie w Londynie. Maraton potrafi pokazać, że trzeba się zastanowić nad sobą, że trzeba być dobrym, nie można oszukiwać.

Miłość do The Beatles była jeszcze wcześniej...
To był 1963 rok. Dostałem płytę pocztówkową tego zespołu, którą puszczałem 20 razy dziennie. Potem chcieliśmy dotrzeć do tych słów - dzięki czemu uczyliśmy się angielskiego. Rodzice nie mieli za dużo pieniędzy i nie mogłem sobie pozwolić na dodatkowe lekcje języka angielskiego.
I długo Pan czekał na moment, żeby zobaczyć rodzinne strony zespołu...
Powiedziałem sobie, że jak będę na emeryturze, to tam pojadę. Był rok 2003 - moje urodziny, z 350 funtami wylądowałem na lotnisku w Liverpoolu. Znałem język, spotykałem uczynnych ludzi, którzy słysząc, że specjalnie przyjechałem, żeby zobaczyć miejsca, gdzie tworzył zespół, dali mi pracę. A pracować musiałem, bo miałem zbyt mało pieniędzy żeby zwiedzać.
Czy po tych 14 latach na morzu rozłąka z domem spowodowała, że Pan zrezygnował z pływania?
Nie - śmierć mamy. Mama zaczęła chorować, a łączność z morza była utrudniona.
Czy Pana córki też biegają?
Zaraziłem maratonami młodszą córkę. Razem pobiegliśmy dwa półmaratony i jeden pełen wokół jeziora Loch Ness. Planujemy kolejne. Dzięki maratonom poznałem Polskę i inne kraje, poznałem także, co to jest wysiłek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!