Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzenia przy muzyce: Rozmowa z Robertem Bondarą

Magdalena Jasińska
Robert Bondara stworzył choreografię  do najnowszych spektakli Opery Nova - „Stabat Mater” i „Harnasie”
Robert Bondara stworzył choreografię do najnowszych spektakli Opery Nova - „Stabat Mater” i „Harnasie” Magdalena Jasińska
Absolwent Państwowej Szkoły Baletowej w Łodzi, Uniwersytetu Muzycznego i studiów podyplomowych dla menedżerów kultury w SGH w Warszawie.

Kto wpadł na pomysł, żeby „wrzucić” Pana w taniec?
Na szczęście, nie moi rodzice - była to moja decyzja, żeby iść do szkoły baletowej. Zobaczyłem plakat o naborze do szkoły, byłem wtedy 10-letnim chłopcem. Wierciłem dziurę w brzuchu mojej mamie i musiała iść ze mną na audycję, którą zdałem.
I jako chłopiec zdawał Pan sobie sprawę z trudu tego zawodu?
Nie miałem o nim zielonego pojęcia. U mnie w rodzinie nikt nie miał styczności z tańcem. Wyobrażenia dziecka były zupełnie inne niż to, co mnie spotkało w szkole na samym początku nauki, czyli żmudne, czasem monotonne ćwiczenia. W czasie 9 lat edukacji, która kończy się razem z maturą, były różne momenty - trafiały się kontuzje, ale, koniec końców, złapałem bakcyla, który spowodował, że zostałem przy tym, co robię teraz.
Pamięta Pan ten moment, kiedy ćwiczenia już nie były takie żmudne i męczące?
Ćwiczenie jest zawsze męczące i żmudne, ważne, żeby wiedzieć, po co się to robi. Wszystkie te ćwiczenia są po to, żeby w efekcie końcowym wyjść na scenę. Tę świadomość zdobyłem w szkole średniej. A spotkania z choreografiami współczesnych choreografów, tu szczególnie pamiętam Matsa Eka, to był moment kluczowy.

Kończąc szkołę baletową wiedziałem, że musi być plan B i plan C. Nie wiadomo, jak nasze życie się potoczy. - Robert Bondara

Zawód tancerza jest niewdzięczny, bo trwa bardzo krótko. Czy Pan, zaczynając swoją karierę, brał to pod uwagę?
W momencie, kiedy kończyłem szkołę baletową, już były plany odebrania tancerzom wcześniejszych emerytur. Stąd kończąc szkołę, wiedziałem, że muszą być plan B i plan C. Nie wiadomo, jak nasze życie się potoczy. To, co robię dzisiaj, daje mi dużo satysfakcji, ale jest jeszcze wiele różnych rzeczy, które można robić. Taniec jest bardzo ważną częścią mojego życia, ale interesują mnie inne dziedziny i, być może, kiedyś skieruję się w tę stronę. W życiu trzeba być przygotowanym na wszystko.
W Polskim Balecie Narodowym czuł się Pan spełniony?
Tak, biorąc pod uwagę moje możliwości jako tancerza. Miałem tę świadomość, że nie będę pierwszym solistą. Jestem dość specyficzny, sprawdzam się w tańcu współczesnym i w technikach neoklasycznych. Rozwijając swoją karierę w Polskim Balecie Narodowym musiałem się pogodzić ze świadomością, że nigdy nie będę tańczył księcia, ale też nie chciałem go tańczyć. Bardziej inspirowały mnie role skomplikowane dramaturgicznie. Pewien niedosyt na pewno pozostaje, ale troszeczkę został on zaspokojony w tworzeniu choreografii, stąd nie czuję się niespełniony jako tancerz.
Pokazanie swoich choreografii wymaga pewnej odwagi. Kiedy zaprezentował Pan swoje pierwsze pomysły?
To nie wynikało z odwagi. Już w czasie liceum wiedziałem, że bycie odtwórcą nie jest tak inspirujące. Gdzieś z tyłu głowy już krążyły myśli, że chciałbym spróbować sił w choreografii. Natomiast świadomości tego, że pokazuje się choreografię, która jest poddana krytyce, musiałem się nauczyć. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim musi się podobać to, co robię. Bardzo lubię konstruktywną krytykę, ale rzecz jasna, w tej profesji trzeba pogodzić się z krytyką i czasem mieć grubą skórę, żeby to znieść.
Ostatnie dwa tygodnie to niesamowity wir pracy. Potrafi Pan rozkładać siły na ten czas?
Muszę, nie mam wyjścia. Same przygotowanie spektaklu podzielone jest na etapy. Pewne rzeczy zostawiam na później, trzeba być bardzo cierpliwym i mieć świadomość, że nie da się zrobić spektaklu od zaraz, to jest proces, do którego dążymy małymi krokami. To jedyna metoda, która się sprawdza.
Nie żałuje Pan tego momentu, kiedy, będąc chłopcem, zobaczył plakat o naborze do szkoły baletowej?..
Nie żałuję. Miałem wiele niezwykłych doświadczeń - poznaję wielu niezwykłych ludzi. Czasem jest to męczące, bo zamiast siedzieć w domu z rodziną, jeżdżę po świecie. Samo robienie choreografii pełniło funkcję terapeutyczną, bo z osoby introwertycznej stałem się bardziej komunikatywny. Życie jest dość krótkie i myślenie o swej koegzystencji i stawanie się lepszym jest dla mnie motorem do działania.

Magdalena Jasińska zaprasza do wysłuchania „Zwierzeń przy muzyce” na antenie Radia PiK w środę o godz. 18.10

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!