MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Walą do nas tirami

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Po niezbyt udanym dla premiera Tuska ostatnim szczytowaniu w Brukseli prezes Kaczyński obwieścił, że Polska spadła do europejskiej III ligi. Tej opinii nie potwierdzają, na szczęście, najnowsze dane, dotyczące migracji ludności w ramach Unii.

Po niezbyt udanym dla premiera Tuska ostatnim szczytowaniu w Brukseli prezes Kaczyński obwieścił, że Polska spadła do europejskiej III ligi. Tej opinii nie potwierdzają, na szczęście, najnowsze dane, dotyczące migracji ludności w ramach Unii. Choć może to tylko nasz, rozkwitający kujawsko-pomorski region jest szczęśliwą oazą dla świata?

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Fakt, faktem - to do nas właśnie srogą zimą, z narażeniem życia 1300 kilometrów jechało pięciu Afgańczyków i jeden Pakistańczyk, ukrytych w ciężarówce za tonami pomarańczy. Co szczególnie w tym kontekście istotne, w podróż nie wyruszyli z Białorusi czy Ukrainy, lecz z... Grecji, czyli kraju, który prezes Kaczyński zapewne zaliczyłby do europejskiej drugiej ligi: bo choć gospodarczo w stanie agonii, to z dłuższym stażem w UE i z walutą euro. Ba, dla Afgańczyków i Pakistańczyka nie była to bynajmniej podróż za jeden uśmiech. Zapłacili pośrednikowi 2,5 tys. euro od łebka. W ramach opłaty na czterodniową wycieczkę dostali suchy prowiant w postaci sucharów i mokry - w postaci wody. Być może nie oparli się też pokusie skosztowania otaczających ich zewsząd pomarańczy, czym tłumaczę zawziętość załogi centrum logistycznego Polomarketu w Pakości, która hultajską szóstkę wyłapała, zaaresztowała i w końcu wydała Straży Granicznej.

Paradoksem zimowej eskapady przez zjednoczoną Europę było to, że Azjaci wyszli z niej bez szwanku prawdopodobnie dlatego, że podróżowali w izolowanej naczepie - chłodni. Gdyby to była zwykła „paka” tradycyjnej ciężarówki, groziłoby im zamarznięcie.

<!** reklama>Z hipotezą o tym, że obcokrajowcy postrzegają nasz region jako oazę, trochę kłóci się inna obserwacja. 1 stycznia tego roku rozpoczął się w Polsce czas abolicji dla nielegalnych imigrantów. W tym tygodniu „Expressowi” udało sie dotrzeć do jednej z pierwszych takich osób, które mieszkają w Kujawsko-Pomorskiem i zdecydowały się ujawnić. Nadine Meloyan - Ormianka, u której gościła nasza reporterka - zdecydowanie różni się od zaniedbanych Afgańczyków i Pakistańczyka, którzy wysypali się z chłodni w bazie Polomarketu. W swej ojczyźnie studiowała prawo, w Polsce, gdzie mieszka od 16 lat, skończyła dwie szkoły policealne i prowadzi sklep z odzieżą.

Ale Nadine na razie jest jednym z niewielu nielegalnych imigrantów, którzy stawili się w Urzędzie Wojewódzkim, by zalegalizować pobyt w Polsce. W pierwszym miesiącu abolicji zgłosiło się raptem dwadzieścia osób, z czego aż osiem z Armenii, a pięć z Wietnamu. Pozostali - z wyjątkiem jednego Albańczyka - pochodzą z republik dawnego ZSRR.

Ta niezbyt reprezentacyjna próbka pozwala jednak na wysnucie nieśmiałego wniosku, że być może zaczyna spełniać się scenariusz jakiś czas temu nakreślony przez demografów i politologów. Według niego, na nasze dziś mocno zagrożone emerytury w przyszłości zapracują nie nasze dzieci, bo tych albo nie spłodziliśmy, albo wyjechały lub wyjadą na Zachód czy za ocean. Na ich miejsce nad Wisłę napłynie natomiast nowy, liczny zastęp pracowników - właśnie ze Wschodu. Dlatego warto na tych przybyszów, choćby i dziś nielegalnych, spojrzeć bardziej przychylnym okiem.

<!** Image 4 align=none alt="Image 184927" sub="Mieszkająca w Nakle Ormianka Nadine Meloyan należy do nielicznych
imigrantów w regionie, którzy chcą skorzystać z abolicji Fot.: Dariusz Bloch">Na razie wszak wschód kojarzy nam się głównie z pogodą. A to za sprawą wyżu syberyjskiego, który przywiał do Polski lodowate zimno i pozostawił je, jak głoszą prognozy, przynajmniej na dwa tygodnie. W ramach działań humanitarnych wicemarszałek Sejmu spod Torunia, Jerzy Wenderlich, zaapelował do rodaków, by nosili kalesony. W samym Toruniu zaś dla zmarzniętych przechodniów wystawiono pięć koksowników na popularnych traktach. Ludziom się to spodobało i od razu poprosili o więcej.

Bydgoszcz, niestety, chłodno odnosi się do przykładu zza miedzy. - Uważamy, że ustawianie koksowników na ulicach może przynieść więcej złego niż dobrego. Osoba ogrzana, która odejdzie od źródła ciepła, może łatwiej się przeziębić - tłumaczył w czwartkowym „Expressie” Adam Ferek, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Bydgoszczy. Chyba przesadził. Mało prawdopodobne, by koksowniki zastąpiły kawiarniane stoliki. Człowiek postałby przy nich minutkę, ogrzał ręce i policzki, po czym poszedł swoją drogą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!