MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rolnicza dola

Andrzej Suliński
Jak nie urok, to rozwolnienie - mawiała moja babcia, kiedy w życiu jej lub jej bliskich coś szło pod „górkę”. Bo jak się sypie, to na całego. Powiedzenie to doskonale pasuje ostatnio do Kruszwicy

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/sulinski_andrzej.jpg" >Jak nie urok, to rozwolnienie - mawiała moja babcia, kiedy w życiu jej lub jej bliskich coś szło pod „górkę”. Bo jak się sypie, to na całego. Powiedzenie to doskonale pasuje ostatnio do Kruszwicy. Gmina ta jeszcze nie tak dawno walczyła ze skutkami dotkliwej zimowo-wiosennej powodzi, a już znowu ma kolejny problem w postaci zniszczonych, również przez kapryśną aurę, pól i upraw. Teoretycznie mieszkańcy tamtejszych terenów i tak powinni się cieszyć, bo gradobicie, które dało im się tak dotkliwie we znaki, miało miejsce dokładnie w dzień, gdy zapowiadano koniec świata. Z dwojga złego lepiej więc, że skończyło się na tym pierwszym.

Ale choć rolnicy przeżyli sądny dzień, to i tak owego końca świata mogą się spodziewać. Bo on przyjdzie szybciej niż można sądzić. A zacznie się wtedy, gdy trzeba będzie podatek rolny zapłacić, nawozy kupić, albo jakąś maszynę stojącą w garażu naprawić. Bo na wsi tak już jest, że jak coś nie urośnie, to jest właśnie koniec świata.<!** reklama>

Co prawda, na pomoc poszkodowanym przez gradobicie od razu ruszyli politycy i urzędnicy, ale nikogo nie musi lodowa kula w głowę trafić, żeby domyślić się, że to wsparcie skończy się na dokumentach, oględzinach, petycjach i interpelacjach, które bardziej niż rolnikom przydadzą się ich autorom w kolejnych wyborach parlamentarnych albo samorządowych. A chłop będzie siedział w domu za stołem i zastanawiał się, co ma do garnka włożyć i jak przekonać ubezpieczyciela, że to co z nieba spadło, było „aż” a nie „tylko” gradem. Bo choć różnica na pierwszy rzut oka jest prawie niezauważalna, to gdy przychodzi do wypłacenia ubezpieczenia z reguły decyduje o tym, czy człowiek może pójść po jego wypłatę do PZU lub innej tego typu placówki, czy też od razu skierować się do jakiegoś banku. Tam, jak powszechnie wiadomo, już od drzwi losem rolnika wszyscy się wzruszają i proponują rozwiązanie wszelkich problemów kredytem, który czasami nazywa się „nisko oprocentowany”, czasami „klęskowym”, ale zawsze trzeba go spłacić. I to z nawiązką.

Jakkolwiek więc głośno mówiono by o plagach, klęskach i żywiołach, to efekt jest taki, że za wszystko zapłacić będą musieli rolnicy. Ale oni to już wiedzą. Już wcześniej poszli więc po rozum do głowy i wymyślili, jak można za rok zrekompensować sobie to, co w tym się nie udało. Bo jeśli w tym roku grad zniszczył im uprawy buraków cukrowych, to w przyszłym roku nie będziemy już słyszeć w telewizji, że kilogram cukru kosztuje 6, ale 10 złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!