Pomnik, czyli szach-mat pod ratuszem

Ma być pięknie. Płyta z granitowej kostki. Podświetlony osiemnasty południk. Fontanna tryskająca spod nóg przechodniów w zachodniej części, resztki dawnego ratusza pod szkłem. Tak ma wyglądać nowy bydgoski Stary Rynek, bo ratusz na serio wziął się za jego porządkowanie i poprawianie. Czyli same pozytywy. Jednego tylko się boję. Pomysłu, na którym poległo w ciągu ostatnich lat kilka osób, a o kilku innych zaczęło się mówić częściej niż raz w roku. Ten pomysł nazywa się majstrowaniem przy pomniku Walki i Męczeństwa.

<!** reklama>

Obawiam się tego pomysłu, bo dla wielu osób grzebanie przy tym pomniku - tak jak kiedyś przy mitycznym szańcu - jest nie do pomyślenia. Zawsze były z tego powodu większe lub mniejsze awantury. Cofnięcie pomnika w stronę budynku obecnego ratusza chodziło po głowie już prezydentowi Romanowi Jasiakiewiczowi. Pod ratuszowymi oknami powstał już nawet placyk, na który pomnik miał trafić. Placyk do dziś stoi pusty.

Osobiście nie mam zdania. Czy manipulowanie pomnikiem, przesuwanie go w tył, przód czy może bardziej w lewo jest dobre czy złe - ocenią to następne pokolenia. Problem polega na tym, żeby nie powtórzyła się sytuacja z szańcem, który usunięto z zaskoczenia. Bo działają w mieście stowarzyszenia, które o wygląd Rynku walczą według sobie tylko znanych zasad i idei. Dlatego wydaje się, że działających w nich ludzi należałoby wcześniej zapytać, co o tym sadzą. Zwłaszcza że pomnik to nie figura, a Rynek - nie szachownica.