Dokąd zmierzają i co przyniosą planowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości zmiany w edukacji...

- Ta reforma nie przyniesie żadnych korzyści - mówi prof. Bogusław Śliwerski, profesor zwyczajny Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego, przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk, ekspert Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Wczoraj był on gościem Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Uczelnia nadała bowiem prof. Bogusławowi Śliwerskiemu tytuł doktora honoris causa.

W obronie gimnazjów

Prof. Śliwerski, autorytet w dziedzinie pedagogiki, nie ukrywa, że nie jest zwolennikiem planowanej przez rząd reformy edukacji. - Nie ma ona nic wspólnego z profesjonalizmem ani z budowaniem systemu szkolnego takiego, jakiego można by oczekiwać - mówi prof. Śliwerski. - Słusznie broni się gimnazjów, ponieważ są one szansą dla uczniów, którzy inaczej nie mieliby możliwości rozwoju.

Jak podkreśla, przy tworzeniu gimnazjów popełniono wiele błędów, ale powrót do 8-klasowej szkoły podstawowej nie przyniesie nic dobrego. - Badania dotyczące efektywności kształcenia w 8-klasowej SP są nadal aktualne, a wynika z nich, że jest ona znacznie gorsza od obecnych efektów nauczania - podkreśla profesor. - Niszczenie gimnazjów doprowadzi do bardzo głębokiego kryzysu. Sądzę, że dojdzie do przewrotu społeczno-politycznego, zwłaszcza gdy poziom buntu zostanie wzmocniony przez rodziców. Jeśli zaś nie będą oni protestować, będzie to przeciwko interesom ich dzieci. Wprowadzenie tej reformy obróci się przeciwko PiS.

Wysłuchać praktyków

Prof. Śliwerski dodaje też, że reforma nie zyska akceptacji naukowców. - Środowisko akademickie jej nie poprze, ponieważ poprzeć nie może - mówi. Dodaje, że konieczna jest decentralizacja systemu edukacji, dzięki której m.in. w kształceniu jest miejsce na autorskie programy nauczania. Centralizacja procesu nauczania to uniemożliwia. - Nauczyciel sterowany traci sumienie pedagogiczne - mówi profesor. - Zawsze może powiedzieć, że czegoś nie zrobi, bo mu nie wolno.

Jego zdaniem, ministerstwo nie powinno ingerować w proces kształcenia, lecz dać większą swobodę nauczycielom praktykom. Jak podkreśla, w przypadku aż 30 proc. pedagogów można mówić o syndromie wypalenia zawodowego. Ciągłe zmiany tylko ten proces pogłębiają.

Czytaj też:Dyrektorzy bydgoskich szkół o reformie edukacji

Mimo protestów wielu środowisk MEN jednak z reformy zrezygnować nie zamierza. W Sejmie odbyło się już pierwsze czytanie dwóch ustaw dotyczących planowanych zmian. Ustawy muszą zostać przyjęte i podpisane przez prezydenta do końca grudnia, jeśli mają obowiązywać od nowego roku. Wtedy obecni szóstoklasiści we wrześniu 2017 roku zamiast do I klasy gimnazjum, poszliby do VII klasy podstawówki. Nie byłoby naboru do gimnazjów.

MEN się nie ugina

Ministerstwo Edukacji nadal wychodzi z założenia, że gimnazja się nie sprawdziły, nie wyrównały szans edukacyjnych. Dziś okaże się, jak umiejętności polskich gimnazjalistów prezentują się na tle uczniów w innych krajach. Mają bowiem zostać ogłoszone wyniki najnowszego międzynarodowego badania PISA.

Uczestniczą w nim 15-latkowie. Badanie to, przeprowadzane co trzy lata i nadzorowane przez OECD, jest największym na świecie tego typu sprawdzianem umiejętności uczniów. W poprzednim, które odbyło się w 2012 roku, polscy gimnazjaliści okazali się najlepsi w Europie w zakresie umiejętności matematycznych.

Swoją konferencję na temat wyników PISA organizuje jutro ZNP, który sprzeciwia się planowanej reformie i likwidacji gimnazjów.