Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszołomić pasażera

Wojciech Mąka
Wojciech Mąka
Dobry kanar, wykorzystując niewiedzę pasażerów, może zarobić miesięcznie ponad 5 tysięcy złotych. Jak to się robi, opowiada były kontroler „Renomy”.

Dobry kanar, wykorzystując niewiedzę pasażerów, może zarobić miesięcznie ponad 5 tysięcy złotych. Jak to się robi, opowiada były kontroler „Renomy”.

Pan Radosław (imię zmienione) odszedł z „Renomy”, firmy, która w bydgoskich tramwajach i autobusach kontroluje bilety, bo - jak mówi - miał dość tego, co widzi.

Patentów na oszołomienie pasażera jest kilka. Załóżmy, że człowiek, nie mając odliczonej gotówki, nie może kupić biletu u kierowcy autobusu MZK. Kierowca musi wtedy zatrzymać autobus albo tramwaj i człowieka wypuścić. - Żaden motorniczy nie zatrzyma tramwaju między przystankami. I kontrolerzy kasują klienta - mówi pan Radosław.

<!** reklama>

Jest też patent na minuty. Kontroler, żeby udowodnić swoją pracę, po wejściu do autobusu kasuje różowy kartonik. Kasownik wybija godzinę i minuty. Jeżeli pasażer dopiero na widok kontroli kasuje bilet, bardzo często jest tak, że minuty na bilecie i świstku kontrolera są takie same. Kontroler nic nie może zrobić pasażerowi. Ale wystawia wezwanie do zapłaty. A jeśli dobrze pasażera przestraszy, ten zapłaci karę w gotówce, na miejscu - 122 złotych.

- Maksymalna liczba kursów w „Renomie” to 1100 miesięcznie - mówi pan Radosław. - Od tego jest premia. Za zapłacenie mandatu na miejscu kontroler do ręki dostaje 42 złote. Są tacy, którzy z każdego z tych 1100 kursów przywożą gotówkę.

Żeby wyciągnąć gotówkę, zastrasza się też dzieciaki. - Łapie się delikwenta, który albo nie ma biletu, albo nie może udowodnić, że ma prawo do ulgi - opowiada były kontroler. - Dzieciak gotówki nie ma, więc dzwoni się do rodziców i opisuje sytuację. Rodzic przyjeżdża i płaci.

Istnieją grupy, których kontrolerzy nie ruszają. To strażnicy miejscy, rodziny kierowców MZK, ochroniarze „Sigmy” i czasami policjanci. Od lutego br. rodzinom kierowców MZK nie przysługują darmowe przejazdy. - Członkowie rodzin wciąż pokazują podczas kontroli stare, nieaktualne wkładki. To taka niepisana umowa - mówi były kontroler. Według przepisów, strażnik miejski ma przejazd za darmo tylko wtedy, gdy jest w mundurze. - To fikcja - słyszę. - Wystarczy, że strażnik pokaże swoją żółtą legitymację, żaden kontroler nic mu nie zrobi. Bywają sytuacje, że strażnik w ogóle nie ma dokumentów. Wtedy potwierdza się jego dane telefonując do dyżurnego straży.

A ochroniarze „Sigmy” jeżdżą za darmo, bo w ramach rewanżu darmowo wpuszczają kontrolerów „Renomy” na ochraniane przez siebie stadiony Zawiszy i Polonii.

Nie łapie się „kondomów”. Tak kontrolerzy mówią o bezdomnych i tych, po których widać, że i tak nie mają z czego płacić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!