Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystkim wolno świętować

Krzysztof Błażejewski
Stefan Pastuszewski należ do nielicznych głównych działaczy tak zwanej pierwszej „Solidarności” w Bydgoszczy wciąż aktywnych politycznie.
Stefan Pastuszewski należ do nielicznych głównych działaczy tak zwanej pierwszej „Solidarności” w Bydgoszczy wciąż aktywnych politycznie. Tadeusz Pawłowski/archiwum
Zdaniem Stefana Pastuszewskiego, obchody rocznicy Sierpnia 1980 powinny łączyć, a nie dzielić.

37 lat po pamiętnym Sierpniu, dzięki któremu wszystko w Polsce zaczęło się zmieniać, jesteśmy tak podzieleni i skłóceni, że nie ma nawet zgody co do sposobu obchodzenia tamtej rocznicy i kto ma do tego największe prawo...

Problem istotnie jest. W jakimś sensie ta pierwsza „Solidarność” była ruchem tylko części narodu. Ale popierała ją zdecydowana większość Polaków. Dlatego my wszyscy mamy prawo do świętowania rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Mamy prawo do tego, by dzień ten miał charakter uroczysty, przebiegał bez kłótni. Nikt, nawet związek „Solidarność” nie ma prawa zawłaszczania na wyłączność dziedzictwa tamtego Sierpnia.

I to tak jasno i otwarcie mówi pan, który pozostaje po prawej stronie sceny politycznej?

Jestem cały czas po prawej stronie, ale zawężenie dziedzictwa tamtej „Solidarności” z 1980 roku wyłącznie do ruchu związkowego byłoby czymś złym. Martwi mnie, że obecna „Solidarność” wikła się w spory polityczne. Związek powinien zajmować się sprawami pracowniczymi i być apolityczny.

Skoro jest pan, jak sam mówi, po prawej stronie, to powinien pan popierać politykę prowadzoną przez obecny rząd...

Uważam, że jego działania idą w dobrym kierunku. Co prawda dzieje się to niekiedy chaotycznie, zbyt szybko i niezgrabnie, ale sprawy idą do przodu. Jest w Polsce bardzo wiele do naprawienia i wyczyszczenia, i taką politykę rząd realizuje. Prosty przykład pierwszy z brzegu - zaskakujący opór społeczeństwa bydgoskiego w kwestii zmiany nazw ulic. A to trzeba zrobić, by zmiany, które zachodzą, mogły być kompletne. Chcę jednocześnie bardzo wyraźnie podkreślić, że zawsze byłem za szukaniem drogi do porozumienia i znalezienia consensusu, uważam się za człowieka o poglądach pronarodowych i prospołecznych.

Pan jest, jak mówi, za consensusem, ale w pana otoczeniu politycznym raczej trudno to jest dzisiaj dostrzegalne...

To także zauważam, choć nie sformułowałbym tego tak ostro i jednoznacznie. Moim zdaniem, za mało jest dziś w przestrzeni publicznej debaty nad najważniejszymi sprawami kraju. Za dużo jest autorów różnych koncepcji, za dużo jest prywatnych ambicji, a za mało umiejętności wspólnego budowania. Historia wskazuje dobitnie, że wszelkie zmiany społeczne to proces wieloaspektowy. Uporczywe upominanie się o własne przywództwo jest z tym niezgodne, nikt nie jest jedynie mądry i zawsze mający rację...

Niewiele osób z tamtej pierwszej „Solidarności” z sierpnia 1980 roku, tak jak pan, przez cały czas jest obecnych w życiu publicznym i politycznym. Jak pan sądzi, dlaczego tak się stało?

Uważam, że ruchowi tamtej „Solidarności” siłę i kręgosłup przetrącił jednak stan wojenny i związane z tym wieloletnie represje. To był dla działaczy Sierpnia czas wielkiej i trudnej próby. Trwanie w opozycji wymagało narażania się, działalności w podziemiu. Nie każdego było na to stać i nie każdy miał na to ochotę. Niektórzy udali się na emigrację zewnętrzną, inni - wewnętrzną. W tym sensie stan wojenny był jednak zwycięstwem komuny, która znacząco osłabiła „Solidarność”.

A potem, w 1989 roku, przyszło zwycięstwo ideałów „Solidarności” i początek polskich przemian...

Nastała wówczas nowa, nieznana wcześniej rzeczywistość. Otworzyły się nowe możliwości działania. Kolejni byli ludzie pierwszej „Solidarności” skupiali się na innych sprawach, niektórzy na sprawach bytowych, inni robili kariery w różnych dziedzinach życia...

Jak pan ocenia działalność pańskiego kolegi z Wrocławia, Władysława Frasyniuka, też jednej z legend pierwszej „Solidarności”? Teraz, po latach milczenia, zabrał publicznie głos. Głos bardzo krytyczny wobec ekipy rządzącej.

Ja, przy całym szacunku do tego, co zrobił dawniej, jego dzisiejsze zachowanie oceniam negatywnie. Mam wrażenie, że nagle, z wiekiem, poczuł potrzebę innego rodzaju życiowej aktywności niż tę, którą prowadził do tej pory. To się zdarza...

A pan? Co pan dzisiaj myśli o sytuacji kraju?

Ja jestem i będę zawsze za pojednaniem, bo niezależnie od wyznawanych poglądów mamy wspólną historię i tożsamość. Nigdy na siłę nie odczuwałem konieczności własnej obecności w życiu publicznym. Ale dziś dostrzegam, jak wiele znaczy kreowanie i stymulowanie rzeczywistości przez media. Ich udział w tym, co się w Polsce dzieje, jest w tej chwili ogromny. To nie jest zdrowa sytuacja.

Pogoda:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!