MINĄŁ TYDZIEŃ PiS namaszcza jednego, Koalicja Europejska rozsypuje swoje poparcie wśród wielu

Jak czuł się po takich słowach siedzący w czasie uroczystości tuż obok (i chwalącego, i chwalonego), w towarzystwie małżonki, poseł Tomasz Latos, mogę się tylko domyślać. A może nawet nie muszę, bo ta strategia nie umknęła nie tylko zebranym w sali Adrii, ale i internautom, którzy w soczysty często sposób komentowali postawę Prezesa. Może mi się więc tylko wydawało, że nazajutrz w operze, gdzie Państwo Latosowie bywają nie tylko w czasie wyborów, ich miny nie były zbyt tęgie.

Wiecznie drugi
Stałam obok w foyer, słuchałam pojedynczych wyrazów wsparcia i zastanawiałam się, co po takim weekendzie można zrobić ze swoim wiecznie drugim miejscem w kolejce (w szerszym sensie - wyników innych wyborów też). Odpowiedź przyszła nazajutrz, też w relacji, z konferencji prasowej lokalnego PiS tym razem. Wygłoszenia laudacji na cześć posła Latosa, jako najlepszego z najlepszych, podjęło się towarzystwo z jego partyjnego biura - posłanka Ewa Kozanecka i poseł Piotr Król. Hm... Można te dwa wystąpienia traktować równoważnie? Czy bydgoscy posłowie chodzą w jednej wadze z prezesem?... Zupełnie egzotycznie na tym tle wypada więc wycieczka do Bydgoszczy dra Przemysława Przybylskiego, toruńskiego radnego sejmikowego, PiS-owskiej „trójki” na europarlamentarnej liście. Pan doktor zaistniał przez chwilę konferencją w sprawie promocji (patronatu) przez bydgoski ratusz tęczowego marszu. Zaistniał o tyleż nieszczęśliwie, że zorganizował swoje spotkanie prasowe na parkingu urzędu - ledwo co po tym, jak Urząd Miasta Bydgoszczy przypomniał kandydatom, że także podjazd ratusza jest prawnie chroniony przed prowadzeniem kampanii. Przyjechał i pojechał. Choć, trzeba oddać sprawiedliwość: na wojewódzkiej konwencji w Bydgoszczy (tej od „zwycięzca może być tylko jeden”) kartoniki z nazwiskiem „trójki” powiewały równie energicznie co „jedynki”.

Cały ten jazz
Cały ten jazz idzie wszak o to, że - jak pokazują statystyki - mamy w Kujawsko - Pomorskiem szanse na dwa euromandaty, po jednym dla obozu władzy i opozycji. Stąd ten szlachetny wysiłek (?) reszty listy może być z góry skazany na porażkę. Ale czy aby na pewno? Bo oto naprawdę ciekawą sytuację mamy na liście Koalicji Europejskiej, gdzie o jeden mandat walczą trzy telewizyjne gwiazdy. Jedynka - Radosław Sikorski. Znany, dynamiczny, ustosunkowany, w idealnym wieku. Ale tuż za nim bardzo popularny nie tylko w Bydgoszczy, jeszcze do niedawna niepewny co do startu Janusz Zemke, który przez ostatnią kadencję ostro jednak zapracował sobie na sympatię wyborców goszczeniem w Brukseli i wizytowaniem w terenie tysięcy unijnych beneficjentów. I na końcu - „ostatni na liście, pierwszy w pracy” - tropiciel afer Krzysztof Brejza, który ponoć miał zbierać głosy tylko z południa województwa, a tymczasem ostro rozpycha się w jego stolicach. Chyba nikt nie ma więc wątpliwości - tu będzie się 26. maja działo.