MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miłość w mundurze

Renata Napierkowska
Karolina i Marcin Sparzyńscy spotkali się po raz pierwszy podczas egzaminów do szkoły podoficerskiej. Tam zaczęła się ich miłość. Dziś są małżeństwem i służą w tej samej jednostce 2. Pułku Inżynieryjnym w Inowrocławiu.

Karolina i Marcin Sparzyńscy spotkali się po raz pierwszy podczas egzaminów do szkoły podoficerskiej. Tam zaczęła się ich miłość. Dziś są małżeństwem i służą w tej samej jednostce 2. Pułku Inżynieryjnym w Inowrocławiu.

<!** Image 2 align=none alt="Image 194732" >

Jak to się stało, że taka filigranowa dziewczyna, jak Pani, zdecydowała się na służbę w wojsku?<!** reklama>

Skończyłam klasę o profilu wojskowym w II Liceum Ogólnokształcącym w Przemyślu. Miałam tam zajęcia z majorem, który bardzo ciekawe prowadził wojskowe szkolenia. To chyba miało największy wpływ na wybór kierunku kształcenia. Miałam też przodków, którzy nosili mundury. Jeden dziadek był strażakiem, a drugi kolejarzem. Taty brat był natomiast wojskowym. Kiedy przyszła oferta z Wojskowej Komendy Uzupełnień, postanowiłam spróbować dostać się do szkoły podoficerskiej w Toruniu. Najpierw pomyślnie przeszłam badania. Selekcja do szkoły była jednak bardzo duża, bo startowało około tysiąc osób, średnio wypadało od ośmiu do dziewięciu kandydatów na jedno miejsce. Miałam szczęście, bo byłam jedną z sześciu dziewcząt, które się do tej szkoły dostały. Rodzice mnie nie próbowali powstrzymać przed wyborem szkoły, bo wiedzieli, że jak coś sobie postanowię, to to zrobię.

Pani mąż też jest żołnierzem. Raczej rzadko się zdarza wojskowe małżeństwo. Gdzie poznała Pani swojego przyszłego męża i kiedy zapadła decyzja, że będziecie razem?

Męża poznałam właśnie w trakcie egzaminów do szkoły wojskowej. Startował do tej samej szkoły podoficerskiej w Toruniu. Podszedł do mnie, jak siedziałam na ławce na zewnątrz i rysowałam kilku chłopców, wśród nich był Marcin. Robiliśmy grupowe zdjęcia na pamiątkę. Marcin chciał sobie ze mną sam zrobić fotkę i wtedy się zawstydziłam. Myślę, że już w tym momencie zwróciłam na niego większą uwagę i się mi spodobał. Pierwszego września rozpoczęliśmy zajęcia w szkole podoficerskiej, a po jakimś tygodniu Marcin podszedł do mnie i powiedział, że mnie pamięta z egzaminów. Szybko się zaprzyjaźniliśmy, dużo ze sobą rozmawialiśmy i spędzaliśmy chętnie wolny czas w swoim towarzystwie. Po przysiędze zaczęliśmy razem wychodzić do miasta i tak się wszystko zaczęło. Po pół roku znajomości postanowiliśmy, że po skończeniu szkoły będziemy się starać o to, by nas przydzielono do tej samej jednostki.

Udało Wam się do tego przekonać przełożonych, że powinniście być razem?

W szkole może nie wszyscy patrzyli na to, że jesteśmy parą, przychylnym okiem. Ale kiedy skończyliśmy naukę, trafiliśmy razem do Ostródy. Na początku byliśmy nawet w tej samej kompanii, później nas rozdzielono do dwóch różnych. Kiedy byliśmy w Ostródzie, trafiła się możliwość przeniesienia do Inowrocławia. Marcinowi na tym zależało, bo on pochodzi z tego miasta i ma tu rodzinę. Potraktowano nas jako parę ze zobowiązaniami wobec siebie i w 2007 roku rozpoczęliśmy służbę w Inowrocławiu. Ślub cywilny zawarliśmy w 2009 roku w Inowrocławiu, a rok później w sierpniu odbył się ślub kościelny w Przemyślu.

Nie było miedzy Wami rywalizacji, skoro służyliście w tej samej jednostce?

W Inowrocławiu mąż trafił do batalionu budowy mostów, a ja do batalionu pontonowego, każdy miał więc swoje zadania do wykonania. Nie było więc powodu, byśmy ze sobą rywalizowali.

Przeskoczyła Pani jednak męża w stopniach wojskowych. Pani jest już plutonowym, a mąż starszym kapralem. Kto w domu dowodzi?

Na początku szkoły podoficerskiej oboje zaczynaliśmy jako szeregowi, a przez pół roku po promocji mieliśmy stopnie kaprala. Teraz tak się składa, że jak mąż dostaje awans, to ja go zaraz przeskakuję. Wszystko zależy jednak od wolnych etatów. Oboje zresztą dalej się kształcimy. Kończę w przyszłym roku studia magisterskie na kierunku pedagogika o specjalizacji edukacja dla bezpieczeństwa. Mąż ma już tytuł inżyniera na kierunku edukacja techniczno-informatyczna. Kierunek wybrał ze względu na swoje zainteresowania, bo jego pasją jest informatyka. Myślę, jednak, że w naszym związku to, jaki które z nas ma stopień, nie stanowi problemu. Nie ma między nami żadnej zależności służbowej. W ogóle staramy się pracy nie przynosić do domu. W domu jesteśmy partnerami i jedno drugim nie dowodzi, ani nikt nikomu nie rozkazuje. Jeśli jest jakiś problem, to szukamy kompromisu i takiego układu, który będzie dobry dla obydwu stron.

Pani zdjęcie znalazło się na okładce Polski Zbrojnej. Mąż i koledzy nie pozazdrościli popularności?

Na okładkę trafiłam przez przypadek. Ministerstwo Obrony Narodowej organizuje cykl spotkań z armią dla dziennikarzy. Mój batalion pontonowy miał wtedy szkolenie w Grudziądzu, gdy odbywały się te szkolenia. W trakcie tego poligonu mieliśmy spotkanie z dziennikarzami. Nawet nie widziałam, że ktoś robi mi zdjęcia, bo jako operator kutra skupiałam się na sygnałach dowódcy. Jak wyłączyliśmy silniki, to podszedł do mnie redaktor Radosław Masłowski z telewizyjnej Panoramy i poprosił, bym udzieliła wywiadu na temat służby kobiet w wojsku. O tym, że jestem na okładce Polski Zbrojnej dowiedziałam się już po wydaniu gazety. Ta okładka odbiła się szerokim echem w moich rodzinnych stronach, odezwali się też do mnie koledzy na portalach społecznościowych i gratulowali, że jestem na okładce. Mąż ani koledzy z jednostki chyba mi nie zazdrościli. Wiem tylko, że ten numer z moim zdjęciem rozszedł się bardzo szybko.

Jak Pani sobie radzi z kolegami w wojsku, zwłaszcza tymi, którzy muszą wykonywać Pani rozkazy? Nie narzekają, że trzeba słuchać baby?

Po roku spędzonym w szkole w jednym pokoju z koleżankami dochodzę do wniosku, że praca z mężczyznami lepiej się układa. W wojsku przeważają mężczyźni, więc wybierając ten zawód wiedziałam, że muszę się przystosować do specyfiki tej pracy. Na początku, jak miałam podwładnych, to się nieraz dziwili, że baba może dowodzić. Uważam jednak, że fakt, iż jestem kobietą wcale mnie nie dyskryminuje. Zawsze starałam się sumiennie wywiązywać z obowiązków i pokazać mężczyznom, że wojsko to moje miejsce. Na poligonie pływałam na kutrze ewakuacyjnym, nie bałam się trudnych wyzwań.

Jak się Pani zaaklimatyzowała w Inowrocławiu i jakie ma dalsze plany i marzenia?

Mieszkam tutaj od czterech lat, ale jeszcze nie do końca czuję się tu, jak u siebie. Tęsknię za rodziną i jak tylko mogę, to staram się wyjeżdżać w rodzinne strony, bo dopiero tam czuję, że w pełni oddycham. Chciałabym też, żeby w niedalekiej przyszłości nasza rodzina się powiększyła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!