Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Podróżnikiem Roku 2015 - Aleksandrem Dobą [Zdjęcia]

Magdalena Jasińska
Aleksander Doba niejednokrotnie gościł w Bydgoszczy, ostatnio opowiadał o swoich pasjach oraz podróżniczych przygodach w ramach cyklu „Artyści w Bohemie”
Aleksander Doba niejednokrotnie gościł w Bydgoszczy, ostatnio opowiadał o swoich pasjach oraz podróżniczych przygodach w ramach cyklu „Artyści w Bohemie” Filip Kowalkowski
Aleksander Doba - kajakarz, podróżnik, niedawno skończył 70. urodziny, choć upływu lat wcale nie odczuwa.

Niedawno skończył Pan 70 lat, a „w sercu ciągle maj”?
Tak jest, ja nie zaglądam sobie ani innym w kalendarz, ale rzeczywiście 5 września skończyłem 70 lat. Kiedyś myślałem, że w takim wieku to są jedynie staruszkowie, ale mnie to nie dotyczy.
Zobacz galerię: Podróże Aleksandra Doby
Pan jednak celebruje swoje 70. urodziny. Ostatnia wyprawa, która się nie udała, miała się zakończyć w Pana urodziny.
Miałem wypadek w trzeciej dobie wyprawy. Według planu, wyprawa miała się skończyć na początku września, żebym mógł zdążyć na swoje urodziny. Na urodziny zdążyłem, kajak ściągnąłem do Polski, bo uległ uszkodzeniu. Muszę go wyremontować, poprawić i od początku maja przyszłego roku planuję kontynuować rozpoczętą już wyprawę. Szum medialny i spotkania dość mi zawróciły w głowie, teraz ma być ostry start z małym gronem żegnających i będę zasuwał do Europy.
To znaczy, że teraz już nie będziemy odliczać dni, godzin do wyprawy?
Nie, nie będę podawał żadnej godziny ani dnia startu. Jak będą dobre warunki, to wystartuję. Chodzi o to, żeby szybko oddalić się od kontynentu, aby kiedy zmienią się wiatry na niekorzystne, nie groziło mi zepchnięcie na ląd.
Panu odradzano tę wyprawę, bo nie panują tam dobre warunki do podróżowania kajakiem?
O właśnie, na pytanie, czy wybrałem korzystny termin wypłynięcia, powiedziałem, że nie i było wielkie zdziwienie. Bo tam nie ma korzystnych terminów, wybrałem najbardziej korzystny termin z tych niekorzystnych.
Pan zawsze stawia sobie poprzeczkę bardzo wysoko, musi być Pan pierwszy, najszybszy.
Jestem ciekawy życia, świata i marzenia zamieniam na ambitne plany. Kuszą mnie takie miejsca i trasy, których jeszcze nikt nie przemierzył, nikt tam nie był, to jest wielka frajda.

Gdy mamy marzenia ambitne, to podzielmy je na etapy. Wtedy mamy wrażenie, że ciągle idziemy dalej. - Aleksander Doba

Czyli marzenia Pana kuszą?
Oczywiście. I wszystkim radzę, zabierajmy się za marzenia. Potem się trzeba do tych marzeń przygotować i konsekwentnie je realizować.
Ale tę poprzeczkę trzeba sobie stawiać coraz wyżej.
To jest tak, gdy mamy marzenia ambitne, to podzielmy je na etapy. Wtedy mamy wrażenie, że ciągle idziemy dalej i wyszukujemy pułapki. Ładując się w ślepe uliczki, nigdy nie dojdziemy do celu. Kiedy są etapy, wtedy jest stopniowa droga do sukcesu. A jak osiągniemy te plany, to jest wielka radość, potem znowu mamy marzenia, plany i stopniowo je realizujemy.
W ostatnim czasie wywiadów dla mediów udzielał Pan bardzo wiele.
W Radiu Szczecin mam nawet swoją audycję - nazywa się „Doba w godzinę”. Mam ją co tydzień i tam sobie opowiadam. Plany były, abym nadawał ją ze środka Atlantyku, może się uda w przyszłym roku.
A Pan dobrze się czuje w radiu?
Oj tak, ekipa Radia Szczecin jest bardzo sympatyczna. Nieraz byłem zapraszany na różne wywiady, a teraz tam mogę sam zapraszać.
Były szybowce, skoki spadochronowe, rower, a pozostał kajak.
Byłem ciekawy świata. Pierwsza była turystyka rowerowa, potem turystyka piesza nizinna, górska, żeglarstwo, szybownictwo, skoki spadochronowe, aż wreszcie dopiero kiedy miałem 34 lata wpadłem w kajaki - dosłownie. Moją ulubioną rzeką jest Drawa, to była pierwsza rzeka, którą spływałem. Kajaki były bardzo ciężkie, w nich puszki, jedzenie, bo wszystko się brało w kajaki i tak się stało, że na pierwszej przeszkodzie 10 osób się skąpało, ale mnie to nie zraziło, wpadłem w kajaki, no i nie mogę się z nich wygrzebać do dziś.
Co jest najbardziej uciążliwe w tych samotnych wyprawach, ani to kości rozprostować, ani pogadać, ani pospacerować.
Chyba to, co Pani pierwsze mówiła. Przy wielkich wyprawach to, że byłem sam po kilka miesięcy... To znakomite doświadczenie, byłem ciekaw, jak się zachowam na tak wielkiej wodzie. Ja wiele swoich wypraw przeżywałem wcześniej, przygotowując się do nich. Mieszkam w Policach koło Szczecina i dużo czasu spędzałem w bibliotece Akademii Morskiej. W Szczecinie i okolicach mieszka wiele żeglarzy. Pytałem, bo byłem ciekawy, co może mnie najgorszego spotkać. Jak wielkie są te fale i co mi mogą zrobić. Mając takie rozeznanie i współpracując z Andrzejem Armińskim, też żeglarzem, właścicielem stoczni, gdzie buduje się jachty, mogłem się konsultować i tak ten kajak zaprojektować i zbudować, żeby był niezatapialny.
Kiedy zgoli Pan brodę?
Nie mam tego w planie. Moja żona mnie nie zna bez brody, więc na razie nie planuję.

Magdalena Jasińska zaprasza do wysłuchania „Zwierzeń przy muzyce” na antenie Radia PiK w środę, o godz. 18.10

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!