Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dojrzałość to atut może dla jabłka, ale dla człowieka to na ogół już nie...

Magdalena Jasińska
Krzysztof Jaroszyński  jako satyryk nie lubi z siebie żartować, ale potrafi mieć zdrowy dystans
Krzysztof Jaroszyński jako satyryk nie lubi z siebie żartować, ale potrafi mieć zdrowy dystans materiały promocyjne
Zwierzenia przy muzyce Magda Jasińska rozmawia z autorem, reżyserem, producentem Krzysztofem Jaroszyńskim. Niedawno ukazała się jego płyta - audiobook z adaptowanymi na opowiadania fragmentami utworów scenicznych.

„Starość, Boże! To już” - to tytuł Pana płyty, czy ma Pan problem ze starością?
Oczywiście - starość to jest zbiór problemów rozmaitych: zdrowotnych, materialnych, fizycznych, psychicznych i wielu innych. I właśnie, aby złagodzić sobie stan wyjścia z gwarancji, napisałem ten utworek. Tytuł całej płyty pochodzi od tytułu mojego monologu, który obecnie się nazywa stand-up. Zdaje się, że jestem jednym z najstarszych standaperów w Polsce, jedynie Jacek Fedorowicz jest starszy, ale różnice między naszą starością powoli zaczynają się zacierać. Ten utwór właśnie mówi o tym, jak to jest być osobą w wieku podeszłym. Tak się niegdyś mówiło, że podchodzi pod koniec, czyli wiek podeszły. A starszym ludziom się trudniej chodzi. I właśnie o tym jest ten utwór.
Najgorzej żartować z siebie?
Na ogół nie lubię żartować z siebie, ale tu sytuacja zaczęła być alarmowa. Tak mi zaczęła doskwierać ta niepełna sprawność fizyczna, emocjonalna i umysłowa. Pomyślałem sobie, że to opiszę i oswoję się z tymi niewygodami, które przynosi wiek z cyfrą sześć z przodu.
Ale dojrzałość i doświadczenie to same atuty, szczególnie dla satyryka.
Proszę pani, dojrzałość to atut może dla jabłka, ale dla człowieka to na ogół raczej nie. Dojrzałość przychodzi na ogół w wieku 20 lat - nie mówię mądrość, ale dojrzałość. I naprawdę trzeba się zastanowić: czy lepiej być mentorem, którego nikt nie chce słuchać, czy lepiej móc przeskoczyć ławkę w parku.
A ma Pan problemy z przeskoczeniem ławki w parku?
Ja mam problem z dojściem do ławki, a cóż tu mówić o jej przeskoczeniu.... A... chyba, że ma pani na myśli taką ławkę bez oparcia. Taką to może bym i przeskoczył.
A co to jest starość? To pojęcie względne, które nam się przesuwa wraz z wiekiem.
Ale oczywiście, popychamy je,jak kiełbaskę na kanapce. Niekiedy słyszymy starsze panie, które siedzą na ławce i mówią do siebie „dziewczynki”. To nie znaczy, że one żartują z siebie. Ona mając 70 parę lat, już przesunęły tę kiełbaskę na skraj kanapki i wiedzą, że starość jest po osiemdziesiątce, więc mówią do siebie „dziewczynki”. Jeśli ktoś znienacka by mnie spytał, „ile pan ma lat?”, odpowiedziałbym „trzydzieści pięć”, ale fakty fizyczne jednak przeczą tej zbyt pochopnej opinii na mój temat.
Panie Krzysztofie, ta płyta to sześć opowiadań czy adaptacji na opowiadania?
To jest sześć przeczytanych sztuk teatralnych, zaadaptowanych na opowiadania.
Skąd Pan bierze inspirację do tematów tych sztuk? Jest Pan świetnym obserwatorem życia.
Bardzo dziękuję. Jak mnie to życie dookoła osacza… Rzeczywistość otacza mnie i to coraz szczelniej. Staram się dostrzegać rzeczy, które są wokół nas, ale są niedostrzegalne.
Pan powiedział w jednym z wywiadów „Cały żart polega na tym, żeby widza zaskoczyć i żeby domyślił się puenty ułamek sekundy przed tym, jak ona padnie”. Czy rzeczywiście widz musi się domyślić tej puenty, nie chce być zaskakiwany?
Jeśli jest całkowicie zaskakiwany, to sytuacja jest dobra, ale jeszcze lepsza, jeśli ułamek sekundy przed moją puentą on się jej domyśli. On będzie miał poczucie, że jest bystry i będzie zadowolony z siebie.
Łatwiej się pisze dla innych czy dla siebie?
Najgorzej pisze się dla siebie. Sam występowałem w kabaretach i wiem, że kiedy piszę dla innych, to wtedy mogę troszeczkę poluzować, ale dla siebie to muszę zrobić brylant, by pokonać innych na scenie. A jak się człowiek spina, żeby mu wyszło, to na ogół mu nie wychodzi.
Czy Pan jest artystą cyfrowym, czy analogowym? Podobno pisze Pan ciągle swoje teksty odręcznie.
To są moje najgłębsze tajemnice. Nie tylko, że piszę ręką, to jeszcze od 15 lat piszę na tej samej deseczce, która jest postrzępiona na rogach i sklejona „skaczem”. Do tego używam tego samego typu długopisu i używam jednego typu wkładu, który kupuje w tym samym sklepie od lat. Teksty skanuję mojej asystentce Joasi i ona je przepisuje - to jest tak ręczna specjalizacja.

do wysłuchania „Zwierzeń przy muzyce” na antenie Radia PiK w środę o godz. 18.10

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!