Dodatek "VIP" razy 1000

Kiedy dwadzieścia lat temu w „Expressie Bydgoskim” zaczynałem tworzyć pierwszy numer „VIP”, jedno było pewne - ważny był najbliższy kolejny numer dodatku. Żyłem chwilą, byłem podekscytowany rodzącymi się do życia stronami „VIP”, świetnie wpasowującymi się w nową, tamtą Polskę. Badałem nieznany teen, a wraz ze mną Czytelnicy. Wzajemnie się poznawaliśmy i z tygodnia na tydzień tworzyliśmy razem nową historię.

Tych tygodni minęło dokładnie tysiąc. Na łamach zamieściłem blisko 25 tysięcy zdjęć, dokumentujących blisko 3 tysiące bankietów, uroczystości, rocznic i wszelkiego rodzaju wydarzeń towarzyskich.

Przewinęło się setki, jeśli nie tysiące VIP-ów, nie tylko bydgoskich. Łapię się czasem na tym, że biorę do ręki archiwalne wydania (wszystkie roczniki oprawiam i trzymam w domu na półce) i oglądam zdjęcia z bankietów, sylwestrów, andrzejek. A na nich ludzie tak istotni dla Bydgoszczy i dla mnie, niestety, często kompletnie zapomniani, po zaledwie kilku latach. Jest też sporo śmiechu, bo przecież stroje obowiązujące na bankietach 20 lat temu drastycznie różnią się od tych dzisiejszych. Fryzury na NRD-owskiego playboya z utlenioną grzywką też już budzą tylko rozbawienie, a i my sami zmieniamy się wraz z wiekiem i na starych zdjęciach nie da się od tego uciec.

Co dalej? Wciąż przyświeca mi motto z początków redagowania dodatku „VIP” i będę się go trzymał: żyję najbliższym numerem, mam go już w głowie. A co będzie za dwa tygodnie? Czas pokaże. Zapewniam Was, Drodzy Czytelnicy, że zawsze byliście i będziecie najważniejsi w tej układance. To nie są czcze przechwałki. Gdyby było inaczej, „VIP” nie przetrwałby nawet roku. Nie da się tworzyć gazety bez Czytelników. Dziękuję, że jesteście.