Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzyny nie widać, ptaki nie śpiewają. Jeszcze wczoraj tu był las...

Grzegorz Kończewski
Nad Nadleśnictwami Rytel (to tu straciły życie dwie harcerki z obozu w Suszku), Czersk i Przymuszewo w piątek rozpętało się prawdziwe piekło.
Nad Nadleśnictwami Rytel (to tu straciły życie dwie harcerki z obozu w Suszku), Czersk i Przymuszewo w piątek rozpętało się prawdziwe piekło. Mateusz Stopiński
Takiej klęski w historii Lasów Państwowych jeszcze nie było. Nawałnica, która w miniony piątek przetoczyła się nad Polską, najbardziej dała się we znaki na Pomorzu i Kujawach. Straciliśmy ponad 23 tysiące hektarów lasu, w tym kilka całych leśnictw. Jest ogrom pracy przed leśnikami.

Mieszkałem w lesie, a teraz mieszkam na księżycu. Do mojego domu prowadzi droga i dalej nie ma już życia - wszędzie sterczą jedynie kikuty drzew. Ptaki nie śpiewają, zwierzyny nie widać, jest tylko cisza. Po prostu przerażająca cisza... - Jerzy Borkowski, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Rytel przyznaje, że trudno mu mówić o skali tragedii, która w miniony piątek dotknęła lasy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu. W gardle cały czas coś ściska, nie pozwala swobodnie wyrażać myśli.

Położone w Borach Tucholskich Nadleśnictwo Rytel ucierpiało najbardziej. Nawałnica całkowicie zmiotła z powierzchni ziemi leśnictwa Młynki i Jakubowo, zniszczenia w innych sięgają 70 proc. W ciągu niecałej pół godziny wiatr powalił tu drzewa na łącznej powierzchni 8 tys. hektarów (to prawie połowa obszaru nadleśnictwa), a z wstępnie oszacowanych strat wynika, że powalonych zostało ponad 1,5 mln metrów sześciennych drewna - to tyle, ile w normalnych warunkach Nadleśnictwo Rytel pozyskuje w ciągu 20 lat!

Jakby ktoś zrzucił bombę...

Na opracowanej przez leśników mapie widać wyraźnie, że piątkowa nawałnica szerokim pasem przemieszczała się z południa na północ Polski. Pierwsze zniszczenia zostawiła już na terenie dyrekcji wrocławskiej, później przetoczyła się nad lasami Wielkopolski (największe straty odnotowano w Nadleśnictwie Gniezno) i przekroczyła granice RDLP w Toruniu. Najpierw zrywała dachy i powalała drzewa w Nadleśnictwach Gołąbki i Szubin.

OBEJRZYJ WIDEO: To największa katastrofa w historii Lasów Państwowych

- Akurat byłem na polowaniu w okolicach Żnina. W pewnym momencie zorientowałem się, że burza mnie okrąża. Zszedłem szybko z ambony, pobiegłem do samochodu i zdążyłem bezpiecznie dojechać do domu. Zadziałał chyba jakiś instynkt, bo gdybym został jeszcze przez pół godziny, to leżałbym na ziemi razem z amboną - Kazimierz Stańczak, leśnik z 41-letnim stażem, przyznaje, że w swojej karierze podobnego żywiołu jeszcze nie widział. Wiejący z potworną siłą wiatr łamał drzewa jak zapałki, zrywał dachy z domów, z łatwością też przesuwał po polach ważące kilkaset kilogramów baloty sprasowanej słomy. Niebo rozświetlały przy tym potężne błyski, padał deszcz, a momentami także grad.

Przemieszczając się dalej w kierunku północnym - nad Nadleśnictwami Runowo, Zamrzenica i Lutówko - wichura dopiero się jednak rozpędzała. Prawdziwe piekło rozpętało się nad Nadleśnictwami Rytel (to tu straciły życie dwie harcerki z obozu w Suszku, które nie zdążyły uciec do młodnika), Czersk i Przymuszewo, gdzie nawałnica dotarła ok. godz. 22-23, a także pobliskimi Nadleśnictwami Lipusz (RDLP Gdańsk) oraz Bytów (RDLP Szczecinek).

- Mówimy o ogromnych połaciach powalonego lasu, ale i pojedynczych placach, niezbyt dużych ogniskach - zaznacza Tadeusz Chrzanowski z RDLP w Toruniu. - Niektóre drzewa były przez wichurę naginane i przewracały się w całości, pnie innych nie wytrzymywały naporu wiatru i łamały się w połowie wysokości, bywało też, że huragan odrywał całe korony drzew, które następnie spadały wiele metrów dalej, stanowiąc śmiertelne zagrożenie. Ale łamały się również betonowe słupy energetyczne, nasze obserwacyjne wieże przeciwpożarowe, a także maszty telefonii komórkowych. Przy siedzibie Nadleśnictwa Rytel zawaliła się wiata, przygniatając dwa samochody.

Potęgę żywiołu w pewnym stopniu można sobie wyobrazić, oglądając zdjęcia wykonane z lotu ptaka tuż po tragedii. Siedziba Nadleśnictwa Rytel, do tej pory otoczona dorodnymi sosnami, dziś wygląda jak wyspa na morzu położonych, jakby przygniecionych do ziemi, drzew.

- Najbardziej przygnębiające wrażenie zrobiły na mnie powalone drzewostany nasienne, czyli piękne, smukłe, proste, wzorcowe wręcz sosny, które rosły przy drodze prowadzącej do siedziby nadleśnictwa w Rytlu - mówi Mateusz Stopiński, rzecznik RDLP w Toruniu. - Tymi superokazami sosny zwyczajnej chwaliliśmy się w całej Polsce i co roku pozyskiwaliśmy nasiona z ich szyszek. Teraz zostały tylko tabliczki: „Drzewostan nasienny, wstęp wzbroniony”… To były najlepsze lasy naszej dyrekcji, dziś wyglądają tak, jakby ktoś zrzucił na nie bombę atomową.

Piątkowa nawałnica okazała się największą klęską w dziejach Lasów Państwowych, czyli od 1924 roku. Straty wciąż są liczone. Wstępnie szacuje się, że w całym kraju powalonych zostało 8,2 mln metrów sześciennych drzew na łącznej powierzchni 44,6 tysięcy hektarów. Lasy należące do RDLP w Toruniu ucierpiały najbardziej - to aż 4 mln metrów sześciennych przewróconych drzew (w ramach planowej zrównoważonej gospodarki każdego roku na terenie RDLP w Toruniu pozyskuje się ok. 2 mln metrów sześciennych drewna) na powierzchni 23,3 tysiąca hektarów. Dla porównania wielki pożar, który niemal dokładnie 25 lat temu wybuchł w Puszczy Bydgoskiej pod Toruniem, strawił 3 tys. hektarów lasu, a trąba powietrzna, która w lipcu 2012 przetrzebiła borowiackie Nadleśnictwo Trzebciny (m.in. na terenach leśnictw Zacisze, Wygoda i Pohulanka z dala od osad ludzkich), wiązała się z koniecznością prowadzenia odnowień na powierzchni ponad 500 hektarów.

- Właśnie w Trzebcinach zdobyliśmy doświadczenie, jak radzić sobie w przypadku tego typu tragedii. Tam rośnie już nowy las - Tadeusz Chrzanowski zapewnia, że i tym razem leśnicy błyskawicznie przystąpili do działania, a ich pracę osobiście koordynuje dyrektor RDLP Janusz Kaczmarek, który mieszka na terenie Borów Tucholskich.

ZAKAZ WSTĘPU DO LASU

Leśnicy przypominają, że aż w 16 spośród 27 nadleśnictw Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu obowiązuje zakaz wstępu do lasu, w niektórych na części powierzchni (szczegółowe informacje można znaleźć na stronach internetowych poszczególnych nadleśnictw). To dlatego, że przebywanie na obszarach dotkniętych przez nawałnicę wiąże się z dużym zagrożeniem zdrowia, a nawet życia. Przechylone drzewa mogą w każdej chwili się przewrócić, bywa też, że z koron takich drzew spadają ułamane wcześniej gałęzie.

W Nadleśnictwie Rytel - jak podkreśla zastępca nadleśniczego Jerzy Borkowski - wszystkie urlopy zostały odwołane, od soboty leśnicy - wspomagani przez miejscową ludność, straż pożarną i wojsko - pracują od rana do wieczora. W pierwszej kolejności chodzi o udrożnienie szlaków komunikacyjnych i naprawienie uszkodzonych linii energetycznych i telefonicznych (w środę zarówno w siedzibie nadleśnictwa, jak i wielu leśniczówkach nie było jeszcze prądu, nie działały także stacjonarne telefony).

- Ludzie bardzo się angażują, nikogo nie trzeba specjalnie zachęcać - mówi Jerzy Borkowski. - To działa jeszcze adrenalina. Z drugiej strony, niektórzy już sygnalizują, że w nocy nie mogą spać, dlatego staramy się o pomoc psychologiczną. Trudno samemu poradzić sobie w sytuacji, gdy w ciągu kilkudziesięciu minut w niwecz obraca się kilkudziesięcioletnia praca.

Pole dla leśnych kombajnów

Kujawsko-pomorscy leśnicy zdają sobie sprawę, że przed nimi ogrom pracy. Już teraz wsparcie oferują zakłady usług leśnych, z którymi podpisywane będą nowe umowy. Z Nadleśnictw Skrwilno i Dąbrowa dotarły już harwestery, czyli leśne kombajny, działające szybko, a przede wszystkim gwarantujące bezpieczeństwo operatorom, bo praca drwala w takim terenie zawsze wiąże się z dużym zagrożeniem. Zapadła również decyzja, że Lasy Państwowe zakupią kilka nowych harwesterów (koszt jednego zestawu - harwester do ścinki i wyróbki drewna plus ciągnik zrywkowy - to ok. 3 mln złotych), co ma znacząco przyspieszyć prace.

Szykują się też zmiany organizacyjne. W leśnictwach dotkniętych skutkami nawałnicy zostaną zatrudnieni dodatkowi podleśniczowie, którzy nadzorować będą m.in. odbiór prac i sortymentację drewna, etatów przybędzie też w nadleśnictwach. Czy uda się sprzedać taką ilość drewna?

- Nic się nie zmarnuje - zapewnia Tadeusz Chrzanowski. - Będzie więcej odpadów i drewna energetycznego, jednak część drzew zostało tylko przewróconych, a więc jest i drewno pełnowartościowe.

Leśnicy z naszego regionu szacują, że samo wywiezienie wiatrołomów i uporządkowanie terenu o powierzchni ponad 23 tysięcy hektarów potrwa do połowy 2019 roku. Dopiero później będzie można przystąpić do sadzenia nowego lasu, co zapewne zajmie kolejnych pięć lat. Już wiadomo, że potrzebnych będzie przynajmniej... 150 mln sadzonek drzew. Na szczęście wszystkie nadleśnictwa toruńskiej RDLP mają własne szkółki leśne i razem są w stanie przygotować na czas niezbędną liczbę sadzonek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!