Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skąd bierze się bydgoski smog?

Krzyszof Błażejewski
W tradycyjnych piecach kaflowych, niestety, niemożliwe jest stosowanie tzw. spalania odgórnego, zdecydowanie mniej zanieczyszczającego powietrze.
W tradycyjnych piecach kaflowych, niestety, niemożliwe jest stosowanie tzw. spalania odgórnego, zdecydowanie mniej zanieczyszczającego powietrze. Archiwum
Bydgoszcz należy do najbardziej zadymionych miast w Polsce. Jednak przekonanie, że decydujący wpływ na to ma spalanie w piecach śmieci i różnych odpadów, okazuje się być fałszywe.

O smogu i zagrożeniach wynikających z jego utrzymywania się w polskich miastach mówimy głośno od chwili, kiedy na początku roku nastał mroźny, bezwietrzny wyż. Złowrogi dym oraz pył zaczęły snuć się ulicami miasta.

Wcześniej współczuliśmy mieszkańcom Rzymu, Paryża, wysłuchiwaliśmy z niedowierzaniem utyskiwań Chińczyków, mieszkających w Pekinie czy Szanghaju. Smog w Polsce był pojęciem całkowicie obcym. U nas? Ależ skąd? Nam jeszcze do tego daleko - mówiliśmy, nie zdając sobie sprawy, że ten niewidzialny truciciel już u nas jest od dawna i ma zamiar rozgościć się na długo.

Najważniejsze dzieła Krzysztofa Wolsztyńskiego

Tymczasem od miesiąca trwa u nas swoista smogomania, a raczej smogofobia. Media pełne są informacji o stopniu zanieczyszczenia i porad, jak przetrwać dzień w takim powietrzu. Każda poranna telewizyjna prognoza pogody rozpoczyna się od informacji o jakości powietrza w poszczególnych miastach. A potem wystarczy wyjrzeć przez okno np. w śródmieściu czy w dzielnicach domków jednorodzinnych, by zobaczyć dzień w dzień snującą się nisko niby-mgłę albo gęsty dym idący dokładnie w nasze okno. Ale silne zadymienie powietrza w Bydgoszczy odczuwają także mieszkańcy Błonia czy Fordonu, części miasta z blokowiskami. A to już znaczy, że naprawdę jest źle.

Smog: ciemny, gęsty dym z komina...

Skąd się miejski smog bierze? Dawniej sądziliśmy, że głównie ze spalin samochodowych, przede wszystkim pochodzących z silników Diesla. Ale gigantyczny przyrost liczby używanych samochodów w Bydgoszczy w ostatnich latach to tylko jeden z elementów trującej układanki. Wraz ze starymi autami przybywa też i nowych, z ekologicznymi silnikami, już tylko patrzeć, jak pojawią się pierwsze hybrydy...

Drugim elementem wpływającym na złą jakość powietrza, może nawet decydującym, miało być - w powszechnej ocenie - spalanie śmieci w domowych piecach. Pół biedy, jeśli był to papier, gorzej - gdy plastik i chemikalia.

- Mieliśmy zgłoszenie od mieszkańców Glinek, że sąsiedzi trują wszystkich dookoła, bo z komina ich domu bucha co dzień gęsty, ciemny dym. Widziałem go na własne oczy i byłem gotów przysiąc, że tak mogą dymić tylko spalane śmieci - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - Jednak okazało się, że jest inaczej. Sprawdzaliśmy to źródło dymu kilka razy przez parę dni i o różnych porach. Zawsze okazywało się, że w piecu spalane było tylko drewno. O wyglądzie dymu decydował, jak się okazało, sposób rozpalania paleniska i stopień zawilgocenia drewna.

Jak się okazuje, bydgoszczanie na ogół dbają o unikanie zatruwania powietrza w mieście. Zwłaszcza gdy... dotyczy to kogoś innego. Średnio dwa razy dziennie w 2016 roku Straż Miejska otrzymywała zgłoszenie o podejrzeniu spalania śmieci w najbliższym sąsiedztwie.
- W takim przypadku nasz patrol udaje się na miejsce i sprawdza zgłoszenie - mówi Bereszyński. - Jeśli źródłem dymu mogą być odpady zielone, to na terenie posesji zwykle od razu rzucają się w oczy. By jednak na dobre potwierdzić tezę o spalaniu odpadów w piecu, trzeba sprawdzić palenisko. Strażnicy robią to organoleptycznie, nie mają żadnych możliwości przeprowadzenia ekspertyzy. Ale też zwykle w pomieszczeniu, gdzie usytuowany jest piec, można zobaczyć, co się do palenia gromadzi...

W 2016 roku bydgoscy municypalni stwierdzili tylko 62 przypadki spalania odpadów, czyli co jedenaste wpływające do nich zgłoszenie okazało się trafne. Najczęściej jednak winnymi okazywali się nie złośliwi zbieracze plastikowych pet-butelek, lecz ludzie w podeszłym wieku, którzy właśnie dopiero co wygrabili swój ogródek i chcieli się pozbyć sterty liści i badyli, puszczając je z dymem, „Robimy przecież tak co roku” - tłumaczyli interweniującym strażnikom.

Smog: gdzie znikają śmieci z działek?

Jednak czy przestawione wyżej liczby pozwalają na stwierdzenie, że bydgosz-czanie nie spalają w swoich piecach odpadów? Teoretycznie tak być powinno, gdyż od czasu „rewolucji śmieciowej” pozbywanie się odpadów praktycznie w dowolnej ilości i dowolnego rodzaju w ramach standardowej opłaty stało się w Bydgoszczy banalnie proste. Zatem palenie nimi w piecu byłoby mało sensowne.
A jednak byłaby to teza grubo przesadzona. Świadczą o tym wymownie kolejne dane. W lutym 2015 roku powołano w Bydgoszczy specjalistyczną grupę dziesięciu strażników miejskich, którzy zajęli się kontrolowaniem gospodarki odpadami w mieście. W 2016 roku sprawdzili oni pod tym kątem 27 tys. posesji w mieście, czyli praktycznie wszystkie.

- Działalność naszego zespołu pozwoliła na znalezienie niemałej grupy osób, które nie złożyły wymaganych deklaracji śmieciowych lub ich nie uaktualniły w ub. roku, po zmianie wysokości opłat - mówi inspektor Katarzyna Maliszewska, nadzorująca prace tej grupy. - Dotyczy to głównie osób posiadających ogródki działkowe, za które wymagana jest ustawowo odrębna opłata śmieciowa. Np. w Fordonie w rejonie ulic Pielęgniarska - Rybaki takich osób znaleźliśmy aż 220.

Na ich działkach pojemników na śmieci nie ma, ale konsekwencją tego jest to, że w okolicy, już na miejskim terenie, wszystkie kosze i pojemniki na odpady zawsze są przepełnione reklamówkami z różną zawartością, ponadto w pobliżu takich miejsc można natknąć się na dzikie wysypiska. Innego rodzaju sytuacje mają miejsce, kiedy liczba osób zamieszkujących w rzeczywistości na terenie posesji znacząco się różni od liczby złożonych deklaracji. Rekordzista w Bydgoszczy miał zgłoszenie dotyczące jednej osoby, a naprawdę mieszkało tam ich aż 16...

Smogowe puzzle składa się z większej liczby elementów. O jakości powietrza decyduje w mniej więcej 50 proc. jakość tzw. wsadu do pieca, czyli zasiarczonego, niskiej jakości węgla lub miału węglowego, które są zdecydowanie tańsze od węgla dobrej jakości.

Najnowszym hitem jest jednak teza o wyższości tzw. spalania odgórnego. Jego stosowanie może nawet o 30 proc. obniżyć stopień trucia środowiska. Niższe są wtedy nie tylko emisja trujących pyłów, ale także koszty ogrzewania. Większość z nas zna tylko jeden sposób palenia, polegający na dorzucaniu do rozpalonego pieca kolejnych porcji opału. Tymczasem powinno się układać rozpałki na szczycie sterty drewna czy węgla. W ten sposób dym wydostający się z warstwy zimnego jeszcze opału na dole musi przejść przez żar, w którym ulega prawie całkowitemu spaleniu. Do komina nie lecą wówczas trujące spaliny, a zamiast dymu powstaje więcej ciepła.

Trudno zrozumieć, dlaczego proces narastania złego stanu powietrza w naszych miastach traktowaliśmy wcześniej jako coś naturalnego, oczywistego? Zapewne i tym razem wystarczy, że porządnie zawieje, wskaźniki opadną, a przestaniemy o smogu mówić. A kiedy skończy się sezon grzewczy, zapomnimy o nim na dobre. Aż do... następnego roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!