Camerimage i inne sprawy [VIP plotka]

Widać, że roboty się przeciągają. Mamy więc nadzieję, że im dłużej będzie trwał remont, tym spodziewany efekt będzie ciekawszy. Wszak ma to być lokal o zupełnie nowym charakterze, tym bardziej budzi ciekawość spacerowiczów.

Śniadania na mieście

Zupełnie bez wielkiego rozgłosu powstaje w Bydgoszczy coraz więcej cukierni firmy należącej do rodziny Kozłowskich - „Staropolskiej”. I to cukierni, w których nie tylko można kupić wyroby produkowane przez zakłady mieszczące się na ulicy Grunwaldzkiej, ale też zjeść śniadanie czy wypić kawę. Do najpopularniejszych należy niewątpliwie lokal na Placu Wolności, który jest wręcz oblegany. Stał się jednym z najbardziej ulubionych miejsc tych, którzy chcą zjeść na mieście śniadanie. Równie popularna stała się cukiernia na Osiedlu Leśnym, bo dotychczas właściwie nie było miejsca na Leśnym, gdzie można by umówić się na kawę. Na początku przyszłego roku czeka rodzinę Kozłowskich poważne wyzwanie, wszak jubileusz 20-lecia firmy zbiegnie się z otwarciem nowoczesnego zakładu produkcyjnego.

Restauratorzy i operatorzy

Podczas zakończonego Camerimage zacieśniła się przyjaźń między córką znanych bydgoskich restauratorów Polą Jankowską-Granuszewską a Marco Bartkowiakiem. Bartkowiak junior to syn znanego polskiego operatora, który od wielu lat pracuje z największymi gwiazdami Holywood. Był operatorem, między innymi ,w filmach „Adwokat diabła”, „Upadek” czy „Zabójcza broń”. W ślady ojca idzie syn, który studiuje równolegle operatorkę w Łodzi i Los Angeles i stawia pierwsze kroki w filmowym biznesie. A Pola z kolei, mimo młodego wieku, zaliczyła już debiut w filmie „Razem - Osobno”. Bart-kowiakowie od wielu lat przyjeżdżają na Camerimage i właśnie podczas jego edycji zaprzyjaźnili się z mamą Poli, Aliną Granuszewską, która przez wiele lat prowadziła restaurację „Gallerry”, główne centrum towarzyskiego życia na festiwalu. Tak poznali się nasi młodzi bohaterowie opowieści. Planują zrobić coś wspólnego pod okiem ojca, więc może wyjdzie z tego już niebawem coś ciekawego...

Po festiwalu Camerimage

No i zakończył się festiwal Camerimage. Goście się rozjechali pełni wrażeń zarówno filmowych, jak i towarzyskich. Bo trzeba przyznać, że program bankietowo-rozrywkowy był równie bogaty, co filmowy. Dzień przebiegał dla VIP-ów filmowych podobnie, według ściśle ustalonego harmonogramu. Po późnym śniadaniu odbywały się zajęcia i spotkania z miłośnikami sztuki operatorskiej w Operze Nova. Wieczorami - bankiety. Prezydent zaprosił gości do hotelu „Słoneczny Młyn”, firma ARRI - do „Holiday Inn”, z kolei Panavision - do hotelu„Villa Secesja”, Canon - do „Pod Orłem”. Po bankietach około północy goście przenosili się do klubu festiwalowego, który w tym roku mieścił się w dyskotece „Savoy”. Tam zacieśnianie więzi towarzyskich trwało do wczesnych godzin rannych, często ostatni goście opuszczali lokal o godzinie ósmej nad ranem. Dla wielu, którym jeszcze było mało, ostoją stał się lokal na Starym Rynku „Seta Disco”, który działa 24 godziny na dobę. Tam też trafiali ci, którzy dzień kończyli lub też go zaczynali. Wiele się też działo w innych bydgoskich lokalach, śmiało można stwierdzić, że branża hotelarsko- gastronomiczna dużo zyskała na filmowym festiwalu.