Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Burze na Słońcu”, czyli literacki debiut bydgoskiej artystki, który potrzebuje Waszego wsparcia!

Justyna Tota
Justyna Tota
Szamanka - jako symbol wyobcowania w rzeczywistości - przeszła przez centrum Bydgoszczy, wzbudzając skrajne emocje. W szamańską postać podczas sesji zdjęciowej znakomicie wcieliła się Kinga Puchowska, która stała się uosobieniem przekazu powieści „Burze na Słońcu” Ezo Oneir
Szamanka - jako symbol wyobcowania w rzeczywistości - przeszła przez centrum Bydgoszczy, wzbudzając skrajne emocje. W szamańską postać podczas sesji zdjęciowej znakomicie wcieliła się Kinga Puchowska, która stała się uosobieniem przekazu powieści „Burze na Słońcu” Ezo Oneir Ezo Oneir
Bydgoska artystka fotografka Agnieszka Mlicka, czyli Ezo Oneir napisała współczesną szamańską powieść o samotności w tłumie, kryzysie wartości i szukaniu odwagi, by ocalić siebie. Jest szansa, by książka trafiła na półki księgarń jeszcze w tym roku. Na polkapotrafi.pl Ezo Oneir opisała projekt i prowadzi zbiórkę pieniędzy. W szczerej rozmowie z nami artystka wyznaje, dlaczego warto wesprzeć wydanie tej powieści, przybliża główną bohaterkę Ewę oraz siebie.

Kiedyś usłyszałam: „Jeśli chcesz napisać o czymś książkę, najpierw musisz to przeżyć”. Pani może to potwierdzić. „Burze na Słońcu” w Pani życiu wydarzyły się lipcu 2012 roku… Co się wtedy stało?
Może najpierw parę słów wyjaśnienia - nasz gwiazda wpływa na nas w sposób niebagatelny. Podczas burz magnetycznych ludzie mogą odczuwać szereg nieprzyjemnych objawów, wiąże się z remisjami chorób psychicznych, zwiększoną ilością ataków serca oraz wzrostem poziomu agresji. Rosyjski biofizyk Aleksandr Czyżewski przeanalizował historię wojen i rewolucji pod kątem ich zbieżności z pojawianiem się plam słonecznych i odkrył, że wszystkie konflikty miały miejsce w czasie intensywnej aktywności Słońca. W 2012 roku o włos uniknęliśmy ziemskiej apokalipsy. Gdyby fala uderzeniowa nie ominęła Ziemi, uszkodzeniu uległyby praktycznie wszystkie elektroniczne urządzenia. Jej siłę porównuje się do burzy słonecznej z 1859 roku, zwanej „incydentem Carringtona”. Wtedy zorza polarna była widoczna na całym świecie, a blask podobno obudził kopaczy złota w Górach Skalistych, którzy sądzili, że już świta.

W lipcu 2012 roku rozpoczęłam pracę w mojej ostatniej korporacji. Z jednej strony - znów powieliłam swój schemat, bo obiecałam sobie więcej nie iść w tą formę zatrudnienia. Z drugiej strony - wiem, że nie ma przypadków, bo miałam tam poznać ludzi, którzy przyczynią się do przebudzenia mojej świadomości.

I podobnie jak Ewa - główna bohaterka powieści, naiwna i mało asertywna dziewczyna, osamotniona w machinie wielkiej korporacji - szukała Pani ukojenia w ezoteryce?
Przyznaję, że postać Ewy posiada wiele moich dawnych cech. Ja też dałam się nabrać na to, że w schemacie będzie mi łatwiej i bezpieczniej. Od początku wmawiano mi, że należy mieć porządną pracę i uginać kark, znając swoje miejsce w trybikach maszyny zwanej życiem. Typowa polska skromność i wiara w wartości, że jako puch marny nic nie znaczysz. Historia głównej bohaterki zawiera wiele elementów autobiograficznych, w tym praktykę ezoteryczną. Moje doświadczenia z duchowością okazały się na tyle dla mnie niezrozumiałe, że leczyłam się psychiatrycznie. Obecnie rzadko praktykuję pracę z energią, chociaż czuję niewidzialny dla innych świat. Podkreślam jednak, że w wielu wątkach powieści, mogę spokojnie zacytować, że „to nie ja byłam Ewą”. Niektóre wątki to fikcja generowana potrzebą wyrażenia myśli na dany temat.

„Burze na Słońcu” określa Pani jako współczesną powieść szamańską. Do kogo jest ona adresowana, bo rozumiem, że – wbrew temu, co niektórym może się wydawać – nie jest to typowo „babska lektura”...
Książka jest dla każdego. Nawet dla tych, którym doświadczenia Ewy wydają się całkowicie irracjonalne i niezrozumiałe. To jest opowieść o współczesnym człowieku zagubionym w pędzie codzienności. Opisuje samotność w tłumie, niezrozumienie, płytkie i nakierowane na interesowność relacje, niemożność zbliżenia się do drugiej osoby, chęć władzy i dominacji, ból związany z kryzysem wartości. Przy czym kryzys wartości polega tutaj na zrozumieniu, że nie po drodze nam z tłumem. Wyzwolenie w sobie odwagi, aby zaprzeczyć pewnym wartościom społecznym to cecha, która buduje wiele dialogów w powieści.
Ale najpiękniej podsumowują ją słowa utworu Varius Manx „Przebudzenie”: „Chciałam więcej, choć miałam już wszystko. Całe szczęście bliżej niż blisko. Chciałam płynąć po lądy nieznane, a dopłynęłam do siebie samej”.

Czy ma Pani swojego ulubionego pisarza? Pytam, bo może to (bez zbędnego szufladkowania) nakieruje potencjalnych czytelników Pani powieści na poetykę, jaka jest bliska stylowi pisarskiemu w „Burzach na Słońcu”.
Carlos Ruiz Zafon, ale to zupełnie inny świat. Burze na słońcu to powieść – rozliczenie. Rozliczenie z dotychczasowym życiem i drogą, która została mi społecznie narzucona. Jest to powieść jedyna w swoim rodzaju i jeżeli postanowię popełnić jeszcze inne, myślę, że nie będą w stylu zupełnie podobne. „Burze na Słońcu” zawierają też w pewnych kluczowych momentach urywki z mojego pamiętnika.

Jeśli pisze Pani tak, jak kreuje świat w sesjach zdjęciowych z serii Poza Rzeczywistością, to ja „kupuję” tę powieść w ciemno! Gdzie Pani się nauczyła robić tak magiczne zdjęcia i czy każdego stojącego przed obiektywem da się przenieść do świata z pogranicza jawy i snu?
Pisarstwo i fotografia to w mojej twórczości dwa bieguny. Pisarstwo to moja forma wyrażania się w naszej rzeczywistości, manifest sprzeciwu wobec niemożności bycia do końca sobą. Fotografia natomiast stanowi dla mnie szkic, na podstawie którego przechodzę w wymiar duchowy. Paradoksalnie to właśnie dzięki doświadczeniom z ezoteryką moje fotografiki wyrażają to, co innym wydaje się snem.

Książka jest dla każdego. Nawet dla tych, którym doświadczenia Ewy wydają się całkowicie irracjonalne i niezrozumiałe. To jest opowieść o współczesnym człowieku zagubionym w pędzie codzienności. Opisuje samotność w tłumie, niezrozumienie, płytkie i nakierowane na interesowność relacje, niemożność zbliżenia się do drugiej osoby, chęć władzy i dominacji, ból związany z kryzysem wartości. Przy czym kryzys wartości polega tutaj na zrozumieniu, że nie po drodze nam z tłumem.
Ezo Oneir

Fotografowałam już w wieku 5 lat, malutkim radzieckim aparatem Agat. Ukończyłam technikum fotograficzne w Bydgoszczy jeszcze za czasów fotografii analogowej. Potem były studia graficzne na Uniwersytecie Łódzkim. Ale to, co wybrzmiewa w przekazie moich prac – jest tylko moje. Tutaj też paradoksalnie jestem poza schematem. Nie jestem typowym fotografem, bo zbyt ingeruję w pierwotną formę. Modele na moich zdjęciach są bowiem senną interpretacją. Mają zmienione rysy twarzy, przerysowane pozy, a w tle za nimi zawsze widać astral, czyli wymiar niefizyczny naszych wyobrażeń. Proszę spojrzeć raz jeszcze – to nie do końca są bajkowe zdjęcia. Raczej oniryczne – stąd mój pseudonim który przybrałam i pod którym wydaję też powieść. Ezo Oneir (Ezoneir) to zlepek od ezoteryczna i oniryczna. Taka właśnie jest moja twórczość.

A jak reagowali przechodnie, gdy w kwietniu w centrum Bydgoszczy fotografowała Pani bosą szamankę, czyli Kingę Puchowską, która stała się wizualizacją przekazu powieści?
Sesja zdjęciowa w centrum Bydgoszczy przedstawia bosą szamankę jako symbol wyobcowania w rzeczywistości. Kobieta ubrana w łachmany, skrawki futra i poroże, odważnie przemierza całkowicie obcy jej świat. Wzrok przechodniów wyrażał cały wachlarz odczuć – od lęku, oburzenia i zgorszenia, po zachwyt, ale zrozumienia tam nie było. Dzieci widziały w Kindze albo wiosnę, albo straszną wiedźmę. Kobiety ze złością szturchały swoich zahipnotyzowanych widokiem szamanki mężczyzn. Całkowicie niezamierzenie z sesji zdjęciowej zrobiło się studium ludzkich postaw, dzielących społeczeństwo na dwa rodzaje ludzi – tych, których odmienność fascynuje i tych, którzy się jej obawiają. I tak właśnie czuje się człowiek, który postanawia wyłamać się ze schematów. Ewa nie ma w powieści twarzy Kingi-szamanki, ale zdecydowanie ma jej duszę i odwagę, żeby podążać za głosem własnego serca i w zgodzie ze sobą budować swoje życie, nie patrząc na zdanie innych. To samotny świat - wiem, co mówię, bo akurat w tym przypadku jestem Ewą.

Zasada luster - projekt okładki powieści „Burze na Słońcu” Ezo Oneir

Wszyscy zainteresowani Pani debiutancką powieścią, mogą pomóc, by ujrzała ona światło dzienne. Na portalu polakpotrafi.pl prowadzi Pani zbiórkę. Na wydanie 300 sztuk książki „Burze na Słońcu” potrzebnych jest 10773 zł, zebrana jest prawie połowa tej kwoty. Do końca zbiórki zostały dobre dwa tygodnie. Na osoby wspierające projekt, w zależności od wpłaconej kwoty, czeka kilka nagród, w tym wspomniane sesje zdjęciowe Poza Rzeczywistością. Dlaczego jeszcze warto wesprzeć wydanie tej książki?
Warto wesprzeć jej wydanie dla przekazu, jaki ze sobą niesie. Uważam, że treści w niej zawarte skłonią do refleksji nad zastaną rzeczywistością. Niektórzy odnajdą w tej opowieści siebie i własne doświadczenia. Niektórzy skorzystają z przestrogi, jaką niesie. Powieść nie obudzi jedynie tych, którzy udają, że śpią.

Warto dodać , że debiut nieznanego autora stanowi dla wydawcy potencjalne ryzyko, którego wyrazem jest wysoka cena pierwszego nakładu. To najzwyklejsza biznesowa kalkulacja, bo już dodruk kosztuje grosze w porównaniu z pierwszym nakładem. To istotna informacja, bo spotkałam się z wieloma zapytaniami o kwotę zbiórki. Książka po wydaniu pojawi się w księgarniach, m.in. Empik i Matras – jak dobrze pójdzie tuż przed świętami Bożego Narodzenia.

Co, jeśli – odpukać w niemalowane! - jednak nie uda się zebrać potrzebnej kwoty. Będzie walczyć Pani dalej? Może stypendium artystyczne? Szkoda, by przepadł tak oryginalny projekt.
Umowa na wydanie książki jest już podpisana i wiąże się z mojej strony z pełną zapłatą za pierwszy nakład. Nie mam wyjścia – muszę walczyć dalej.

A jak już się ukaże książka „Burze na Słońcu”, to widziałabym na jej podstawie film albo chociaż etiudę… Myślę, że w Bydgoszczy znalazłaby Pani kilku odważnych filmowców do współpracy.
To dobry pomysł. W czasach, gdzie przekaz informacji głównie opiera się na formie wizualnej, dotarłoby się do zdecydowanie większego grona odbiorców.

Czy myśli już Pani o tym, by opisać kolejne procesy przemian w duszy Ewy? Czy też „Burze na Słońcu” to raczej powieść zamknięta i jeśli napisze Pani kolejną, to z innym bohaterem w roli głównej...
„Burze na Słońcu” to rozliczenie z przeszłością, zapis bolesnej, duchowej przemiany którą przeszłam. Jest to więc raczej temat zamknięty. Oczywiście cały czas się zmieniam, ale dawno przekroczyłam punkt, w którym mogłabym się cofnąć do starego życia. Nigdy nie zatrudni mnie już żadna korporacja, bo w książce bezlitośnie obnażam schemat ich działania. Nie dam się już zwieść cudzym iluzjom ego, bo zyskałam świadomość przebiegu takich działań. Wybrałam życie artysty outsidera, który jest, tak jak szamanka w centrum Bydgoszczy – podziwiany, oceniany lub atakowany, ale nigdy do końca zrozumiany. To ogromne przestrzenie samotności, które trzeba przemierzać, chcąc być sobą. Ewa pod koniec powieści odnalazła swoją bezpieczną przystań. Nie będę jej więcej fatygować, bo zasługuje na szczęście, o które tak walczyła. Zazdroszczę jej....

Oto link do portalu portalu polakpotrafi.pl, gdzie Ezo Oneir zamieściła opis swej powieści, tu znajdziecie też video m.in. z czytaniem fragmentu książki przez aktora Dawida Kartaszewicza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!