MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koledzy ze studiów nie wierzyli, że w ogóle wsiądę do pociągu

Magdalena Jasińska
Eleonora Harendarska  nie zakładała, że po studiach w Warszawie powróci do rodzinnej Bydgoszczy
Eleonora Harendarska nie zakładała, że po studiach w Warszawie powróci do rodzinnej Bydgoszczy Nadesłana
Zwierzenia przy muzyce. Rozmowa z Eleonorą Harendarską, która przez 25 lat kierowała Filharmonią Pomorską. 53. Bydgoskim Festiwalem Muzycznym zakończy swoją misję w filharmonii.

[break]
Bydgoski Festiwal Muzyczny stał się znakomitą wizytówką nie tylko Bydgoszczy, ale i regionu...
Cieszę się ogromnie, że festiwal doszedł do skutku. Oczywiście były pewne problemy ekonomiczne, ale przyszło nam z pomocą m.in. Ministerstwo Kultury. Nasz festiwal postrzegany jest jako bardzo ważna impreza w kraju.
To już jest od lat festiwal nie tylko ogólnopolski, ale i międzynarodowy...
Chociaż w nazwie nie ma słowa "międzynarodowy", ale jednak przyjeżdżają soliści i dyrygenci ze świata. Zawsze chcemy pokazać podczas festiwalu coś nowego, stąd trzeba się trochę nagimnastykować. To daje jednak dużą frajdę. Zawsze chciałoby się program większy, bogatszy, szerszy, ale to się nie udaje ze względów finansowych. Cieszę się, że w tym roku przyjedzie znakomita orkiestra z Katowic - NOSPR. Skład musiał być trochę ograniczony, bo cała orkiestra by się nie pomieściła na naszej estradzie, co nie będzie miało wpływu na jakość brzmienia.
To za Pani sprawą wiele lat temu udało się program festiwalu wzbogacić o muzykę bynajmniej nie klasyczną, a jazzową.
Tak, pamiętam, jak po raz pierwszy sprowadziłam do filharmonii zespół Andrzeja Kurylewicza. Mój szef - Andrzej Szwalbe - nie był z tego szczęśliwy. Oberwałam za ten koncert, że taką muzykę wprowadzam do filharmonii. Byłam tuż po studiach w Warszawie, chodziłam tam na Jazz Jamboree, bo lubię jazz i byłam zdziwiona, dlaczego miał do mnie pretensje. Ale to były takie czasy, kiedy nie wolno było w szkole grać niczego poza klasyką. Po pewnym czasie nawet i mój szef przyzwyczaił się i raz po raz można było sprowadzać do filharmonii muzyków jazzowych.
Pani Dyrektor, rozstała się Pani ze swoim gabinetem po 25 latach, a z filharmonią?
Po 50 latach.
To była Pani pierwsza praca i - jak niegdyś mi Pani opowiadała - były momenty na początku, że chciała Pani stąd uciekać.
Przede wszystkim nie zakładałam, że po studiach wrócę do Bydgoszczy. Miałam już propozycję pracy w Warszawie, ale dyrektor Szwalbe mnie odszukał i zaprosił do organizacji bydgoskich festiwali. Jak się dowiedziała moja rodzina, że jest dla mnie szansa pracy w Bydgoszczy, to bardzo mnie do tego zachęcała. Wsiadłam do pociągu 31 stycznia, a 1 lutego rozpoczęłam pracę. Moi koledzy ze studiów nie wierzyli, że w ogóle wsiądę do pociągu. No i tak to się zaczęło. Po pierwszym miesiącu pracy już chciałam zrezygnować, nie mogłam się odnaleźć w Bydgoszczy, jakoś było tu cicho i spokojnie. Dyrektor Szwalbe był bardzo wymagającym pracodawcą. Nigdy się nie spodziewałam wcześniej, że będę pracować w Filharmonii Pomorskiej i że zasiądę w gabinecie dyrektora Szwalbego.
Życie pisze jednak niesamowite scenariusze. Moja babcia zawsze mawiała, że wszystko jest w górze zapisane. Może tak miało być. Z jakimi emocjami opuszcza Pani filharmonię?
- Staram się nie myśleć, ale nie jest łatwo. Następnego dnia po rozstaniu się z instytucją pojechałam na cmentarz odwiedzić grób dyrektora Szwalbego i powiedziałam "Zadanie wykonane, Panie Dyrektorze".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!