Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cmentarz i kremacja zwierząt. "Traktowałem cię po ludzku, to i pochowam po ludzku"

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Cmentarz, ale dla zwierząt - miejsce pamięci o tych, których właściciele traktowali jak członków rodziny
Cmentarz, ale dla zwierząt - miejsce pamięci o tych, których właściciele traktowali jak członków rodziny Krzysztof Kapica
Żona z mężem wyprawili pogrzeb swojemu bliskiemu. Pomógł im zakład pogrzebowy. Zamówili kwiaty, wybrali miejsce na cmentarzu - ale nie na zwykłym, tylko dla zwierząt. Bo tym bliskim był ich pies.

Bezdzietne małżeństwo spod Bydgoszczy najpierw publikowało w internecie zdjęcia swojego psa. To było coś w rodzaju kroniki familijnej. Kto zna parę i śledził jej posty, ten widział, jak pies trafił do państwa, dorastał, chodził do psiej szkoły i fryzjera.
Najwięcej fotografii przedstawiało jednak codzienne życie - psiaka jedzącego kość, psiaka, który robił dziwne miny albo tego, który zasnął na fotelu w pozycji siedzącej, jak człowiek. Na każdej było widać uśmiechniętych właścicieli i ich Azora (tak go tutaj nazwijmy).

Po serii wesołych fotek, żona z mężem zaczęli wstawiać te niewesołe. Azor zachorował, o czym małżonkowie powiadomili swoich internetowych przyjaciół. Relacjonowali wizyty u weterynarza i etapy leczenia. Pani i pan pod każdym zdjęciem psa opisywali, co się z nim dzieje. Nie dlatego, że w tym samym poście prosili o pieniądze na leczenie czworonoga (bo nie prosili). Widocznie mieli potrzebę dzielenia się swoim smutkiem w sieci.

R.I.P., Azor

Nastał dzień, w którym para opublikowała tylko wpis. Właściwie nie wpis, tylko ciąg kropek: „...........”. Pod postem ukazały się komentarze typu: „Przykro mi”, „Kondolencje”, „R.I.P.”. Pies odszedł.

Po kilku dniach para znowu dała o sobie znać i opublikowała zdjęcie. Przedstawiało wazon. Okazało się, że to nie wazon, ale urna. Azor parę dni przedtem został skremowany. Właściciele zorganizowali mu pochówek. Skorzystali z usług zakładu pogrzebowego dla zwierząt. Zdecydowali się na kremację psa. Pod fotką urny zamieścili wyjaśnienie: „Nasz Azor nadal z nami”.
Najpopularniejszy polski sposób pochówku zwierzaka wciąż polega na włożeniu ciała, umieszczonego w worku lub owiniętego materiałem, do wykopanego dołu w ogrodzie albo na łące czy w parku i zasypanie tegoż dołu piaskiem, żwirem, a na górze posypanie wapnem. Ono ponoć zabija zarazki i bakterie.

Właścicielowi zmarłego psa nie wolno jednak tak po prostu go zakopać. W naszym kraju wprawdzie nie obowiązuje jeden przepis, który wprost zakazuje pochówku zwierząt we własnym zakresie, jest jednak Kodeks wykroczeń. Jego fragment odnosi się do kar za zakopanie zwierząt na działce albo w lesie. Art. 162, § 1 brzmi: „Kto w lasach zanieczyszcza glebę lub wodę albo wyrzuca do lasu kamienie, odpady, złom lub padlinę, niebędące odpadami lub inne nieczystości, albo w inny sposób zaśmieca las, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny nie niższej niż 500 złotych”.

Właściciele, aby nie dostać kary, powinni pozostawić czworonoga u weterynarza, a ten może przekazać zwłoki do utylizacji. To dlatego, że gdy zwierzę umiera, w myśl przepisów jego ciało staje się tzw. produktem ubocznym pochodzenia zwierzęcego. Likwidacja produktów ubocznych jest zaś możliwa na kilka sposobów. Jeden z nich to właśnie utylizacja.

- Głośno deklarujemy, że zwierzęta to członkowie rodziny - twierdzą właściciele psów i kotów. - Skoro tak, to pogrzeb też powinny mieć godny, po ludzku, nie ten zwierzęcy. One przecież tak samo odchodzą, jak my.

Psia dola

Od niedawna też niemal w taki sam sposób bywają żegnane przez ludzi. Cmentarze dla zwierząt to w Polsce żadna nowość. Pierwsze miejsce zbiorowego pochówku zwierząt powstało jeszcze w XX wieku. To był rok 1991 i to była miejscowość Konik Nowy (nazwa zwierzęca to zbieżność) pod Warszawą, a cmentarz otrzymał nazwę „Psi los”. Niektórzy jeszcze przed jego powstaniem, zaczęli go krytykować. Według nich, cmentarz dla zwierząt stanowi fanaberię ich właścicieli.

Wymysł - nie wymysł, pomysł przetrwał. Dzisiaj praktycznie w każdym województwie znajduje się przynajmniej jeden zwierzęcy cmentarz, przez niektórych zwany grzebowiskiem. Zwykle na jednym takim pochowanych jest kilkaset zwierząt. Wyjątki bywają. W Koniku Nowym są już dwa cmentarze, gdzie spoczęło prawie 30000 zwierząt.
W Kujawsko-Pomorskiem taki funkcjonuje m.in. w podbydgoskim Mochlu. Został otwarty w 2001. Na początku rozpościerał się na jakichś 20 arach. Jako pierwszy spoczął tutaj owczarek Ares. Teren powiększono, zwierząt przybywało i wciąż przybywa. Oprócz psów, są chowane koty, świnki morskie, króliki, nawet żółwie. Leży też koń. Kolejne grzebowisko powstało w Toruniu. Istnieje od 2008 roku, a zarządza nim Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania.

Marmurowe kości

Cmentarze dla zwierząt z daleka przypominają amerykańskie nekropolie dla ludzi. Widać tabliczki z wygrawerowanymi datami urodzenia i śmierci, z pamiątkowymi zdjęciami pupila, nawet z kamiennymi rzeźbami. To choćby marmurowe kości albo piłki, którymi bawił się psiak. Właściciele ufundowali, poza tabliczkami, płyty nagrobne. Kładą na nich bukiety. - Nie ze sztucznych, a z żywych kwiatów, bo pamięć o naszych Mruczkach i Reksiach również jest żywa, a nie sztuczna - przekonują.

Odprowadzenie pupila do miejsca spoczynku to ostatni krok, poprzedzony przygotowaniami. Działają firmy, zajmujące się kremacją zwierząt i organizacją ich pogrzebów. Są czynne we wszystkie dni tygodnia, ale niekoniecznie przez całą dobę. Gdy właściciele zmarłego zwierzęcia się zgłaszają, podpisują z firmą umowę o korzystanie z usługi plus wypełniają inne dokumenty, w tym dyspozycję w sprawie zwierzęcia i jego kartę identyfikacyjną. Będzie towarzyszyć mu do końca.

Czworonoga można samemu zawieźć do firmy pogrzebowej, ale preferuje się inne rozwiązanie: ciało psa, kota bądź chomika jest odbierane przez personel przedsiębiorstwa. Później zostaje umieszczone w specjalnym worku, a worek w chłodni. Tam pozostanie do momentu przewiezienia do krematorium.

Kto chce obejrzeć początek kremacji (całej nie wolno), idzie do salki pożegnań i tam będzie obserwować przez specjalną szybkę. Gdy zasłona opadnie na okno, koniec oglądania. Ciało zwierzęcia wjedzie do pieca. Kremacja następuje w temperaturach powyżej 1000 stopni Celsjusza. Prochy zwierzęcia, już w urnie, zostaną przekazane jego pani i panu przez pracownika firmy.

Cena kremacji

Przeglądamy cenniki. Stawki nie zależą od gatunku zwierzęcia, ale jego wielkości. Przykładowo: kremacja zwierzątka, ważącego maksymalnie 1 kg, kosztuje 500 zł, a od 1 do 4 kg - 700 zł. Za kremację zwierzęcia powyżej 10 kg do 16 kg, zapłacimy 900 zł. Urna kosztuje np. 140 zł, ale są i takie za ponad 600. Można zamówić oprawienie urny w ramkę. Będzie wyglądała jak obraz i da się ją zawiesić na ścianie. Cena: 740 zł, promocja. Jest także kryształ pamięci. To faktycznie kryształ-rzeźba, w którą wtopiono prochy zwierzęcia. Jeżeli ktoś sam odbiera urnę z prochami, nic nie płaci. Gdy zamawia transport, firma kasuje 55 zł. Pochówek na cmentarzu to przeważnie wydatek 400-800 zł. Dochodzi utrzymanie miejsca, chociażby za 100 zł rocznie lub 20 zł miesięcznie.

Na nagrobnej tabliczce owczarka widnieje napis: „Dopóki sen wieczny nie zamknie nam powiek, jesteśmy przyjaciółmi: Ty pies, ja człowiek”.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Cmentarz i kremacja zwierząt. "Traktowałem cię po ludzku, to i pochowam po ludzku" - Gazeta Pomorska