Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złoto zamordowanej Heleny S.

Wojciech Mąka
Wojciech Mąka
Dariusz Bloch
Z zeznań świadków wynika, że zamordowana osiemnaście lat temu repatriantka ze Wschodu wyraźnie bała się rodziny P. - swoich sąsiadów z podbydgoskich Strzelec. Kolejna odsłona procesu z „Archiwum X” przyniosła szczegóły dotyczące życia staruszki.

Sprawę zabójstwa Heleny S., nazywanej przez miejscowych „babuszką”, po tragedii w 1998 roku próbowali rozpracować mieszkańcy trzech wsi - bez efektów. Cień podejrzeń mieszkańców padał m.in. na obecnie zasiadającego na ławie oskarżonych.

- Wskazywano Władysława P., że to on mógł zrobić, ale żaden z mieszkańców nigdy nie miał dowodów - zeznał wczoraj przed bydgoskim Sądem Okręgowym Jan I., właściciel firmy transportowej z podbydgoskich Strzelec.

Zemsta szantażysty?
To kolejni świadkowie, którzy zeznają przed bydgoskim Sądem Okręgowym w procesie o zabójstwo sprzed 18 lat.
Na ławie oskarżonych zasiada Władysław P., jeden z członków sąsiadującej z „babuszką” rodziny. W 1998 roku miał zabić 77-letnią mieszkankę podbydgoskich Strzelec. Zdaniem prokuratora, w nieustalony sposób doprowadził ją do stanu bezbronności i wrzucił do przydomowej studni, przysypując głazami i belkami. Kobieta jeszcze wtedy żyła. Z jej domu zniknęła tylko gotówka - tysiąc złotych.

Władysława P. policja zatrzymała na początku tego roku, kiedy w jednym z bydgoskich mieszkań kładł kafelki. Głównym, przynajmniej na tę chwilę, świadkiem oskarżenia ma być jego brat, Wiesław P. To on miał szantażować Władysława i jego żonę, knując z grupą znajomków wyłudzenie okupu „za milczenie”. Domagał się kilkudziesięciu tysięcy złotych. Groził, że w innym przypadku wyjawi sekret Władysława oraz opowie policji o wszystkich szczegółach dotyczących zabójstwa Heleny S. Miał je poznać przed laty z ust samego oskarżonego, kiedy obaj naprawiali traktor, popijając piwo.

Złapany zaczął mówić
Do przekazania „okupu” miało dojść już pod kontrolą policji w ub. roku na zapasowym pasie startowym pod Koronowem. Wiesław P. został wtedy złapany, ale zaczął mówić o zabójstwie sprzed lat...

Coś o kosztownościach
Wczoraj przed sądem pojawiło się tym razem małżeństwo I., mieszkańcy Strzelec.

- Wszystko jest w fazie dywagacji, bo nikt nie wyjawił przez te wszystkie lata, że jest jakaś pewność - opowiadał o atmosferze we wsi i wokół zabójstwa „babuszki” Jan I. - To wszystko były plotki. Potem, kiedy L. w Jarużynie zabił i spalił ofiarę, to zaczęliśmy kombinować, czy to czasami nie był on. Ale dowodów też nie było żadnych.
- I do jakich wniosków doszliście w tych dywagacjach? - dopytywał Sławomir Ciężki, sędzia sprawozdawca.
- No właśnie do żadnych wniosków, nie było pewności... - odparł Jan I.
- A z kim świadek tak dywagował? - dopytywał sędzia.
- Nie wiem, nie pamiętam. jak się stoi przy sklepie i rozmawia, to się nie patrzy z kim... - powiedział Jan I.
Podczas wczorajszej rozprawy pojawił się także wątek złotych monet, które miała posiadać Helena S.
- Coś tam o jakichś kosztownościach się mówiło we wsi - potwierdził Jan I. - Ile w tym prawdy, nie wiem. W jakimś momencie Helena S. chyba wyszła za mąż. Nie znałem tego mężczyzny. Pojawiał się na parę dni i znikał. Był nawet taki dowcip, ludzie mówili, że przyjechał sobie kupić garnitur i żeby w nim zniknąć...
Janina I. z kolei także przyznała, że słyszała o tym, jakoby gdzieś na terenie swojego gospodarstwa „babuszka” miała zakopane złote monety. Świadek zeznała także, iż Helena S. wciąż obawiała się rodziny P., czyli swoich sąsiadów.
- Narzekała na rodzinę P., że ją okradają albo się czepiają, ale nigdy żadne nazwisko nie padło, mówiła o nich „oni” - stwierdziła Janina I. - Czasami była zaczepiana i wyśmiewana przez różnych ludzi. Wtedy odpowiadała im po swojemu, chyba rosyjsku, bo przyjechała do wsi ze Wschodu.

Przeczytaj także: Zaczął się proces w sprawie zabójstwa sprzed prawie dwóch dekad. Jest oskarżenie [wideo, zdjęcia]

Wciąż się bała...
Inny z zeznających wczoraj świadków stwierdził, że Helena S. zwyczajnie bała się chodzić do domu. Kiedy wracała z miasta to chodziła przez parowy, tam miała taką ścieżkę. Ona tak skradała się, mieszkała sama, tam nie było nikogo - opisywał świadek.

- Czy idąc drogą musiałaby przechodzić koło domu oskarżonego? - dopytywał sędzia sprawozdawca.
- Tak - potwierdził świadek. Wspomniał także o innym mieszkańcu pobliskiej wsi, który miał mieć zatargi z ofiarą. - Pokazywali go nawet w telewizji, że jest już złapany sprawca morderstwa - powiedział.
W winę Władysława P. nie wierzy jego rodzina, uznając, że jest ofiarą zemsty swojego brata. Sam oskarżony nie przyznaje się do winy i - jak na razie - nie złożył wyjaśnień

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!