Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"To wszystko wymysły świadków koronnych". Kadafi zeznaje przed sądem

MC
Zdjęcie ilustracyjne
Tomasz B., oskarżony o dowodzenie zbrojną grupą przestępczą zeznawał wczoraj jako świadek w sprawie zabójstwa dyrektora PZU w 1999 roku.

- Czy zna pan kogokolwiek z oskarżonych w tej sprawie? - w ten sposób sędzia Anna Warakomska zwróciła się podczas wczorajszej rozprawy do Tomasza B., szerzej znanego pod pseudonimem „Kadafi”.

Poznali się w szkole sportowej

Ten oskarżony w innym procesie o dowodzenie jedną z najpotężniejszych grup przestępczych w regionie w ostatnich latach, w sprawie pamiętnego zabójstwa naczelnika pionu odszkodowań w bydgoskim PZU występuje jako świadek.
- Adama S. znam jeszcze ze szkoły sportowej - wyjaśnił Tomasz B. - Krzysztof B. trenował boks na Astorii, a ja na Zawiszy - dodał. Po chwili sędzia odczytała wcześniejsze zeznania Tomasza B., w których opowiadał on szerzej o tych znajomościach, na przykład wspominając, że Krzysztofa B. poznał, kiedy ten „wrócił z Zachodu, gdzie trenował kickboxing”.
Na pytanie sądu o znajomość z Henrykiem L. „Lewatywą”, który w procesie jest oskarżony o pośredniczenie w zleceniu zabójstwa Piotra Karpowicza (ofiara morderstwa w PZU pełniła funkcję dyrektora Centrum Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka), Tomasz B. również odpowiedział twierdząco. - Henryka poznałem na dyskotece, bo pracowałem kiedyś jako ochroniarz - wyjaśnił Tomasz B.

- Czy wiedział pan, że Henryk L. był skazany za kierowanie grupą przestępczą?

Nikt nie mówił 
do mnie „Kadafi”...

- Nie, nie wiedziałem o tym - uciął B. Sędzia zapytała też świadka, czy są osoby, które zwracają się do niego pseudonimem. - Nigdy nikt się do mnie w ten sposób nie odzywał - wyjaśniał B. - Dopiero później, z prasy, dowiedziałem się, że mam podobno pseudonim „Kadafi”. To wymysł świadków koronnych, jak zresztą wszystkie zarzuty, które mi przedstawiono.
Tomasz B. zaprzeczył wczoraj, jakoby wiedział cokolwiek na temat przygotowań czy też okoliczności, w jakich zaplanowano 18 lat temu zamach na życie dyrektora Piotra Karpowicza. - To wtedy była głośna sprawa, czytałem o tym w gazetach - przyznał tylko przesłuchiwany.

Strzały z bliskiej odległości

Przypomnijmy, że Piotr Karpowicz zginął od dwóch strzałów z broni krótkiej oddanych z bliskiej odległości.
Mord miał miejsce na parkingu, przed wejściem do siedziby ubezpieczalni.

Na ławie oskarżonych siedzi jeszcze - obok wspomnianych - między innymi Tomasz Gąsiorek, znany bydgoski biznesmen, wcześniej właściciel Autoryzowanej Stacji Obsługi Mercedesa w podbydgoskiej Brzozie. To właśnie jemu Prokuratura Apelacyjna w Lublinie zarzuca, że zlecił Henrykowi L. zlikwidowanie Piotra Karpowicza. Ten z kolei miał to zadanie powierzyć swojemu człowiekowi, Adamowi S. W oskarżeniu wskazano, że motywem, jakim mieli się kierować organizatorzy zamachu, była rzekomo chęć odwetu na ubezpieczycielu, który przeszkadzał w wyłudzaniu odszkodowań komunikacyjnych. T. Gąsiorek bronił się, twierdząc, że zamieszanie go w tę sprawę to spisek i zemsta lokalnej policji.

Wtedy zapanowała psychoza

Tomasz Gąsiorek, Henryk L.(wspomniany „Lewatywa” ) i Adam S. („Smoła”) zostali w 2014 roku skazani na 25 lat więzienia, ale sąd apelacyjny uchylił ten wyrok i skierował sprawę do ponownego, trzeciego już rozpoznania. Wczoraj sędzia odczytała wcześniejsze zeznania „Kadafiego”, w których mówił o „psychozie”, jaka panowała pod koniec lat 90. w związku z plotką, że planowane jest porwanie Henryka L.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!