Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bo buźka była za słona

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Krem ze szparagów naprawdę smakuje podobno dopiero w trzecim pokoleniu. Tak oświecił mnie niegdyś pewien mędrzec.

Nasi drodzy dostojnicy, którzy na podsłuchach kelnerskiego studia nagrań czarują się nawzajem ośmiornicami, policzkami czy foie gras, a w międzyczasie popisują światowością, sprawiają o dziwo wrażenie facetów, którym do tego trzeciego pokolenia wciąż daleko. I nawet karta służbowa z największym limitem niewiele tu zmienia.

Wiem, wiem, że to pobocza całej historyjki z podsłuchami, że ważne jest tak naprawdę co innego. Ale jakież smaczne te pobocza... I jak potrafią nadgryźć te pomniczki dostojeństwa prezesów, ministrów, a nawet, jakby nie było, w niektórych przypadkach polityków o statusie zbliżonym do gwiazd popkultury. Ot, jak pewien były minister z trendsetterskimi ciągotami chiuchowo- zegarkowymi.

Najwięcej oczywiście mówi się o języku i tu tłumaczenia są prościutkie: które chłopy, jak się dobrze bawią, to prywatnie nie klną? No które? Otóż niektórzy nie klną. I niezmiernie wkurzają mnie takie generalizacje, bo nie chodzi przecież o to, że raz na jakiś czas łupnie się jakimś ekspresyjnym słowem, ale o to, że w buźkach dostojników te słowa przykrywają wszystkie inne. A rozmówcy podniecają się nimi jak mali chłopcy, którzy odkryli, że jak gruchną „słono”, to będą większymi facetami. Cóż, ludzie klną z różnych powodów, ale u misiów z podsłuchów te powody robią wrażenie lekko patologiczne.

W kulturze pop oczywiście skandale i skandaliki z przekleństwami, to nic nowego. Ba, są całe segmenty masskultury, w których artysta nieprzeklinający wyglądałby dziwacznie. No a gwiazdy mainstreamu lubią bajdurzyć w wywiadach, że prywatnie, to kochają mocne słowa, tak jak lubią opowiadać o tym, że jako małe dziewczynki były dziarskimi chłopczycami i skakały po drzewach. Inna sprawa, kiedy ktoś klnie kompletnie wbrew wizerunkowi, jak ostatnio Beata Tyszkiewicz z „zap....ł”. To, że na wizji „k...a” wyrwała się Marcinowi Mellerowi, bolało już mniej, bo i mniej gryzło się z jego imagem.

No ale poza przekleństwami kelnerskie studio nagrań przyniosło nam też sporo żarcików i dowcipasów. Generalnie nawet niezłych, choć widać, że jeden minister namiętnie uwielbia kawały o burdelach, a drugi zdecydowanie bardziej woli o Żydach. Ale nic to, może stand-up to teraz pomysł dla niektórych na nową drogę życia?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!