Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grot scytyjskiej strzały

Jacek Kiełpiński
Wojownicy dotarli aż tutaj? Niebezpieczne plemiona, wywodzące się gdzieś z Iranu, grabiąc i mordując, parły na północ. To było jakieś 2500 lat temu, Budda się właśnie rodził. I tak się zdarzyło, że w swym krwawym pochodzie zatrzymały się akurat tu, na zakolu Wisły przed Bydgoszczą?

Wojownicy dotarli aż tutaj? Niebezpieczne plemiona, wywodzące się gdzieś z Iranu, grabiąc i mordując, parły na północ. To było jakieś 2500 lat temu, Budda się właśnie rodził. I tak się zdarzyło, że w swym krwawym pochodzie zatrzymały się akurat tu, na zakolu Wisły przed Bydgoszczą?

<!** Image 2 align=right alt="Image 60414" sub="Doktor Jacek Gackowski w miejscu szczególnym, przy pozostałościach dawnej bramy wjazdowej do osady. To w tym miejscu jego poprzednik, Jacek Delekta, odkrył ludzkie szkielety, przy których znajdowały się groty scytyjskich strzał. / Zdjęcia: Filip Kowalkowski">Tu właśnie dokonały ostatniej rzezi i rozpoczęły odwrót? Czyż to nie fascynujące? Miłośnicy gier RPG powinni docenić od ręki, to ich klimaty. Ale to nie świat gier fantastycznych, tylko nauka. Tej wersji uczą się studenci historii na całym świecie: Scytowie dotarli do Kamieńca, między Toruniem i Bydgoszczą.

Znak szczególny Scytów

Są starsze podręczniki, które trochę upraszczają i mówią, że dotarli do okolic Torunia. Dlaczego? Bo przełomowy, niezwykły zakręt Wisły, jak się dziś mówi: „przed Fordonem”, był przed wojną granicą województw pomorskiego i poznańskiego, a teren Kamieńca leżał właśnie w województwie pomorskim ze stolicą w Toruniu. A może przy okazji też dlatego, że odkrywca tego miejsca był znakomitym toruńskim archeologiem.

- To trochę dziwna i niekomfortowa sytuacja. Zwykle nie kopie się po kimś. Jednak te badania były konieczne, musieliśmy przywrócić osiągnięcie Jacka Delekty - mówi toruński archeolog, dr Jacek Gackowski, prowadzący wraz ze studentami wykopaliska w Kamieńcu.

<!** reklama left>Ponad sześćdziesiąt lat wcześniej w tym samym miejscu Jacek Delekta, toruński archeolog działający na obszarze województwa pomorskiego, także kopał w nadwiślańskiej wydmie, na brzegu kilkunastometrowej stromej skarpy. Znalazł rzeczy fascynujące. Między innymi niezwykle rzadkie pozostałości bramy wjazdowej do osady z okresu kultury łużyckiej, przed którą odkrył szkielety ludzkie i charakterystyczne, trójgraniaste groty z brązu - znak szczególny Scytów, po którym rozpoznaje się ich w Azji i Europie. To właśnie wtedy świat dowiedział się, że ślady Scytów znaleziono gdzieś między Bydgoszczą i Toruniem. Taki punkcik na mapie na skraju kolorowej plamy, którą w podręcznikach zaznacza się granice występowania czy to sosny wejmutki, czy Scytów właśnie.

Problem w tym, że odkrycie Jacka Delekty, który w latach 1936-38 pracował w pocie czoła w Kamieńcu, choć zostało świetnie udokumentowane przez badacza, zniszczyła wojna. Niemcy nie tylko zabili Delektę w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, ale wywieźli także wszelkie materiały, całą dokumentację. W kraju pozostały tylko odpryski, zarys wiedzy. Sytuacja niezwykła, bowiem nikt przez lata nie potrafił wskazać, gdzie jest owa osada, o której kiedyś nawet w gazetach codziennych pisywał archeolog.

<!** Image 3 align=right alt="Image 60414" sub="W pracach w Kamieńcu brało udział 15 studentów archeologii i pięciu wolontariuszy">A pisać umiał. „Tam, gdzie niegdyś wrzało życie, gdzie sine dymy z domostw na grodzisku pełzały nad puszczą nadwiślańską, dzisiaj szumi sosnowy las zasadzony przez człowieka. (...) W jednym ognisku znaleziono nie spalone kości człowieka wśród dużej ilości grochu. Obok kości ludzkich stały dwa naczynia. Jak tłumaczyć sobie to zjawisko? Czy może jakiś obrzęd makabryczny kazał zagrzebywać kości człowieka w popiele ogniska czy może to ślad zemsty na wrogu? Któż dziś odgadnie, jaka ponura tragedia ludzka rozegrała się w mrocznej chacie oświetlonej złowrogimi blaskami ognia, pełzającymi po okopconych, czarnych belkach ścian”.

Na początek denka od butelek

To soczysty, dotykalny wręcz opis i próba interpretacji własnych wyników badań właśnie w Kamieńcu. Takim językiem dzisiaj archeologia się nie posługuje. Chyba szkoda.

Ale doktor Jacek Gackowski, jak sam przyznaje, jest jeszcze z epoki archeologów romantycznych, takich, którzy rozumieją totalny odjazd Jacka Delekty. Na studiach nie wyobrażał sobie, by nie pracować w tym fascynującym zawodzie, który raczej fortuny nie przynosi, ale daje absolutnie jedyną w swoim rodzaju możliwość obcowania z dziejami na dotyk.

<!** Image 4 align=left alt="Image 60417" sub="Oto całe clou. Ten niewielki grot strzały, o który całe zamieszanie ze Scytami pod Bydgoszczą.">Dziś coraz częściej studenci traktują archeologię jako sposób uzyskania wyższego wykształcenia i niekoniecznie pociąga ich grzebanie w ziemi i zbieranie skorupek.

- Musieliśmy odnaleźć tę osadę ponownie - tłumaczy Jacek Gackowski - ponieważ w opracowania powojenne wkradł się błąd lokalizacyjny. Znany archeolog Bonifacy Zielonka sugerował w 1955 roku, że osada ze śladami scytyjskimi odkryta przez Delektę znajduje się w Czarnowie. To około dwa kilometry stąd na wschód. Tam jest jednak grodzisko średniowieczne, a to zupełnie inna epoka, inny świat.

Ponowne odnalezienie miejsca już raz przebadanego w latach trzydziestych minionego wieku było możliwe dzięki Archeologicznemu Zdjęciu Polski. Akcja polegająca na zbieraniu, opisywaniu skorup, czyli znalezisk powierzchniowych, ujawniła nasycenie takimi materiałami także w sąsiedztwie Czarnowa, właśnie na skarpie, gdzie dopatrzono się wgłębień, które mogły być pozostałościami wykopalisk sprzed kilkudziesięciu lat.

- Najpierw znaleźliśmy denka od przedwojennych butelek. To świadczyło, że w tym miejscu mogła obozować przed laty ekspedycja - wspomina Jacek Gackowski.

Zagadka brązowej siekierki

Czyli: nasi tu byli, jak w „Seksmisji” Machulskiego. Tyle że kawałki szkła pochodziły od butelek po oranżadzie, a nie winie. Pozostało zaryzykować, które z trzech wgłębień terenu jest miejscem, w którym Delekta znalazł resztki spalonej bramy wjazdowej. Jacek Gackowski miał nosa - wgłębienie pierwsze z lewej było właśnie tym. On także odnalazł dwa metry pod ziemią osmolone kawałki drewna, tak jak ponad sześćdziesiąt lat temu jego imiennik.

<!** Image 5 align=right alt="Image 60417" sub="Poza siekierką z brązu, grotem i dwoma ćwiekami znaleziono oczywiście całą masę skorup">Pozostało potwierdzić najważniejszy fakt - znaleźć trójgraniasty grot scytyjskiej strzały. Nie to, że Jackowi Delekcie, który pisał, że znalazł sześć takich grotów, współczesny naukowiec nie wierzył, ale przecież co innego czytać, a co innego dotykać.

I grot taki się znalazł. Jeden, ale wystarczy. Scytyjski wynalazek, który ponad 2500 lat temu robił furorę na tym świecie, wzbudzał poważanie, a najczęściej przerażenie.

- Znaleźliśmy też ćwieki z brązu doszywane do scytyjskich ubrań - pokazuje naukowiec.

Drobny, stożkowaty detalik przypominający metalowe lśniące ćwieki na obrożach dawnych punkrockowców, a dziś już raczej tylko biednych pit bulli mających pecha do zestresowanych i spiętych właścicieli. Z tyłu ćwieka jest uszko umożliwiające doszycie go do materiału. Ktoś, kiedyś pomyślał. Tak jak przy konstrukcji siekierki z okresu kultury łużyckiej, którą też znaleziono. Należała do plemienia mieszkającego w osadzie na skarpie Wisły kontrolującego najpewniej znajdujący się w tym miejscu słynny bród znany, zdaniem naukowców, od epoki kamienia. Niewielka siekierka, którą - jak sprawdził kiedyś „na studencie” doktor Gackowski - można zrąbać sosnę o średnicy 20 centymetrów w siedem minut, ma uszko na sznurek łączący ją ze styliskiem. To na wypadek, gdyby to ostatnie się złamało. Brązowa, a więc bardzo wówczas cenna siekierka, zawiśnie na sznurku, a nie poleci w krzaki.

Nowoczesna analiza fitolitowa (ujawniająca zawartości krzemionki roślinnej), umożliwiająca precyzyjne wskazanie położenia poszczególnych produktów roślinnych w chatach, których zarysy znaleziono ponad metr pod ziemią, jest czymś, o czym Delekta mógł tylko pomarzyć. Jednak istota pozostaje ta sama. Najważniejszy jest ten charakterystyczny grot scytyjskiej strzały. Oni doszli aż tu!

Ale tu nagle koniec marzeń. Współczesna nauka ma więcej wątpliwości, nie pozwala tak pięknie rozwijać wyobraźni. W latach 60. ubiegłego wieku pod Tarnobrzegiem znaleziono gliniane formy odlewnicze do produkcji trójgraniastych grotów z brązu, dokładnie z początku epoki żelaza (czyli około VI w. p. n. e.) , należące do przedstawicieli kultury łużyckiej. Co więcej, w grobach tych ludów niezwykle starannie podchodzących do pochówku prochów w urnach po uprzednim spaleniu ciał znaleziono zausznice scytyjskie, takie spore kolczyki. Stąd pogląd w nauce, że oddziaływanie Scytów było nie tylko zbrojne, lecz i kulturowe - ich rzemiosło po prostu było modne. A wniosek taki, że niekoniecznie Scytowie dotarli do Kamieńca, być może tylko strzały według ich wzoru, takie podróby, znalazły się w posiadaniu jakichś krewkich sąsiadów badanej osady, też przedstawicieli ówcześnie panującej tu kultury łużyckiej okresu halsztackiego, którzy dokonali tu rzezi. Dziś nauka już tak jednoznacznie nie mówi, że groty znalezione przez Delektę są dowodem na obecność w tym miejscu Scytów. Dziś, niestety, wypada wątpić. Historia już tak nie wciąga. A wizja się rozmywa.


Podczas pisania artykułu wykorzystano materiały wystawy „Jacek Karol Delekta - w 100-lecie urodzin” przygotowanej przez Muzeum Okręgowe w Toruniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!