Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tańczą, ćwiczą, grają w karty i madżonga. Aktywna starość po chińsku

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Polscy emeryci, zgodnie z tradycją, siedzą w domu i opiekują się wnukami. W Chinach starość wygląda odmiennie. Tu ludzie, choć nie mają państwowych emerytur, są aktywni i nie siedzą w domu.

Muzyka, która płynie z głośnika, jest rytmiczna i monotonna. Trochę przypomina kocią serenadę, trochę - jęki duszy potępionej, choć wyraźnie da się wyłapać wysoki, śpiewny dźwięk strun nieznanego instrumentu, który prowadzi kolejne frazy melodii.

Stojąca w pobliżu odtwarzacza Chinka w wieku plus minus 70 lat pełni rolę dyrygenta, choć nie wydaje z siebie żadnego dźwięku. To ona pierwsza porusza rękoma i tułowiem, obraca się, unosi nogi. Jakby bezgłośnie wydawała komendy dla grupy kilkudziesięciu kobiet i mężczyzn w rożnym wieku, ale z przewagą osób starszych.

Na szczęśliwe i długie życie

Szefowa „maluje”wolnymi, posuwistymi ruchami rąk, ale i całego ciała, różne figury w powietrzu. Całą grupa stara się ją naśladować. Co jakiś czas ktoś odchodzi, ktoś nowy dołącza do ćwiczących. To osławione ćwiczenia taiji quan, wywodzące się ze sztuki walki wu shu, starszej od popularnej w Europie - przede wszystkim za sprawą modnych filmów - sztuki walki kung fu. Zgodnie z tradycją, uprawianie taiji quan ma zapewnić kontrolę nad własnym organizmem, a poprzez to długie, szczęśliwe i zdrowe życie. Także zgrabną sylwetkę. Coś w tym jest. W przeciwieństwie do mieszkańców Europy i Ameryki Chińczyka o obfitych kształtach rzeczywiście spotkać nie sposób.

- Naśladujemy ruchami ciała odpowiednie figury - powie później zagadnięta o to Hong, Chinka prowadząca ćwiczenia. - To jest kwiat lotosu, to smok, a to pagoda. Tak pokazujemy tygrysa, a tak dom. Teraz wdech, a teraz wydech. I jeszcze raz. Poczuj w sobie moc.

Jest dopiero ósma rano, a w parku Ritan, znajdującym się w pobliżu słynnego Jedwabnego Bazaru, w Pekinie pojawia się coraz więcej ludzi. Uwagę zwraca głośna muzyka, dobiegająca zza drzew. Tam do głośnej, rytmicznej, „europejskiej” muzyki (ustawiono odtwarzacz i głośniki) tańczy spora grupa osób, w większości młodych. Na następnym parkowym placyku trzej starsi mężczyźni robią dziwny hałas, puszczając... dziecięce bączki, którymi we wprawny sposób poruszają, posługując się długimi linkami. Niełatwa to sztuka.

Latawce, wstążki i ostre miecze

Trudno nie przystanąć tam, gdzie następna grupa ćwiczy z barwnymi wachlarzami w dłoniach, rytmicznie się wyginając do muzyki. Kolejni dziadkowie puszczają - jak dzieci - barwne latawce, a babcie prezentują układy z wstążkami. W osobnej alejce grupki spacerowiczów przyglądają się uważnie ćwiczeniom fechtunku z użyciem tradycyjnego chińskiego miecza. Każdy mistrz (w tym gronie nie brak kobiet) ma tylko jednego ucznia. Ruchy ostrych taichi są uważnie kontrolowane, ściśle wyznaczone.

Na jeszcze innym placu trwa zabawa taneczna pod gołym niebem z udziałem osób starszych, a wśród nich nie brak poruszających się na wózkach inwalidzkich, które tu w Pekinie, w zdecydowanej większości są elektryczne.

Kiedy wracam do głównej bramy, spotykam ponownie Hong. W towarzystwie całej grupki idzie na tradycyjną filiżankę czaju do jednej z kilkunastu parkowych herbaciarni. To także ważny rytuał. Niezbędny dla zdrowia - twierdzą Chińczycy. Tak wygląda codzienne życie starszego pokolenia Chińczyków, którzy nie siedzą w domach, ale spędzają czas aktywnie na powietrzu. W Pekinie park Ritan pod tym względem cieszy się największą popularnością, ale takich miejsc są dziesiątki. W parku, okalającym Świątynię Białego Obłoku, ustawiono dziesiątki stołów do pingponga, wytyczono boiska do badmintona i innych lokalnych gier. Wolne miejsca znaleźć trudno. Podobnie jak na przyrządach do ćwiczeń, ustawionych na każdym niemal placu.

Przed południem parki zajęte są głównie przez starszych, po południu przez całe rodziny. Dzieci, których od ponad 30 lat każde małżeństwo może mieć - teoretycznie - tylko jedno, są oczkiem w głowie swoich babć i dziadków. Wspólne rodzinne spacery po południu są codziennością. Wręcz obowiązkowa jest wówczas przekąska tutejszego specjału, którym są... ciepłe, grube parówki nadziane na patyk. Do budki z tym „rarytasem” trafić można bez trudu: zapach glutaminianu sodu roznosi się wokół na kilkaset metrów.

Napiszę ci „Polska”

Kolejna osobliwość Państwa Środka to wszechobecne w parkach, na parkingach, placach stoliki do gier. Namiętnością Chinek i Chińczyków, jak widać na co dzień, są gry w karty, warcaby i tryktraka, ale przede wszystkim w madżonga - skomplikowaną grę strategiczno-losową, prowadzoną z użyciem specjalnych kości - wykorzystującą elementy chińskiej filozofii i tradycji. Potrafią przy tym siedzieć godzinami, przeżywając wielkie emocje, bo często gra toczy się o pieniądze.

Przy głównej bramie w parku Ritan spotykam siwiuteńkiego Chińczyka, któremu towarzyszy jego córka. Dziewczyna niesie wiadro wody. Stary człowiek z zawiniątka wydobywa coś w rodzaju mopa. Okazuje się, że to mistrz kaligrafii chińskiej, który lubi popisywać się swoją sztuką. Kobieta podsuwa wiadro, bierze drugi „pędzel”. Wspólnie zaczynają zapisywać piękne, ozdobne litery na kolejnych płytkach chodnikowych. Idę za nimi, robię zdjęcia.

- Where are you from? - pyta Chinka, przerywając na chwilę pisanie.

- Z Polski.

- Z Polski - powtarza starszemu panu. Obydwoje starannie kaligrafują dwa skomplikowane znaki na kolejnych płytkach.

- Polska - pokazuje kobieta na te znaki. - Napisałam „Polska”.

Wygląda ładnie. Tyle że układ kresek, kropek i ogonków jest tak skomplikowany, że nie mam szans ich zapamiętać. Ale dziękuję, robię pamiątkową fotografię. Czuję, że obojgu sprawiłem radość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!