Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

My, urodzeni w niedzielę? [OPINIE]

Jarosław Reszka
Restauracja Zatoka nad Brdą w czasie drugiej wojny światowej
Restauracja Zatoka nad Brdą w czasie drugiej wojny światowej
Eurostat, czyli działający od 1972 r. w Luksemburgu Europejski Urząd Statystyczny, na zająca ufundował Polakom niespodziankę. Często słuchamy, że należymy do najdłużej pracujących nacji w Europie. Może tak, ale nie w niedzielę. Ba, pod tym względem lokujemy się w samej końcówce państw Unii.

Otóż w 2015 r. - według badań Eurostatu - co najmniej dwie niedziele w miesiącu przepracowało tylko 7,1 proc. naszych czynnych zawodowo rodaków.

I to z uwzględnieniem szarej strefy! Rzadziej od nas w niedziele pracują… i tu kolejne zaskoczenie. Nie obywatele najbardziej zamożnych krajów, tylko Portugalczycy i Węgrzy, a blisko nas ulokowali się też Chorwaci i Bułgarzy.

Psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński, komentując wynik badań Eurostatu dla „Dziennika Gazety Prawnej”, małe zainteresowanie Polaków pracą w niedzielę tłumaczy przywiązaniem do Kościoła. Ale to chyba tylko cząstka prawdy.

Wielkie liczenie wiernych, które Kościół katolicki przeprowadza co rok, w 2015 pokazało, że październikowej niedzieli, kiedy proboszczowie rachowali owieczki na mszach, zjawiło się ich około 10,6 mln. Prawda - dużo, ale też dużo mniej niż należałoby się spodziewać, gdyby większość unikających pracy w niedziele zasiadła w kościelnych ławach.

Wykręcanie się od pracy religijnymi powinnościami nie wytrzymuje też porównania z innymi tradycyjnie katolickimi krajami Starego Kontynentu. Blisko nas w statystykach są wprawdzie Chorwaci i Węgrzy, lecz na jej czele, wśród nacji najczęściej stających do kieratu w dzień przeznaczony przez Boga na odpoczynek, znaleźli się Irlandczycy (minimum co drugą niedzielę przepracowało tam 19,6 proc. obywateli czynnych zawodowo) i Hiszpanie (17,9 proc.).

Z drugiej strony, wysoki współczynnik osób pracujących w niedziele w Irlandii, Finlandii (17,4 proc.) czy Słowacji (rekordowe 19,7 proc.) obala tezę, że najczęściej pracuje się ostatniego dnia tygodnia w krajach, które są turystycznymi potentatami.

Wyniki badania Eurostatu pojawiło się tuż przed decyzjami dotyczącymi handlu w niedziele w Polsce. Opinie rodaków na ten temat od dłuższego czasu rozkładają się po połowie. Myślę, że warto byłoby też nas spytać, co zrobilibyśmy z wolnym czasem, gdyby odpadły niedzielne wędrówki po alejkach w hipermarketach. Bydgoszczanie, dzięki pięknemu położeniu miasta, mogliby oczywiście wskazać znacznie zdrowsze wędrówki w plenerze.

Przeciętny włóczykij przy dobrej pogodzie gotów jest spędzić w drodze półtora, może dwie godziny. Potem łapie go zmęczenie, głód i pragnienie. Nasi przedsiębiorczy przodkowie dobrze o tym wiedzieli i potrafili to wykorzystać. Przed wojną w mieście roiło się od knajp, knajpek i knajpeczek.

Każdy mieszczuch, któremu w kieszeni wiatr nie hulał, mógł znaleźć w tej ofercie miejsce na swój gust i finansowe możliwości. I to niekoniecznie w śródmieściu. Podmiejskie wyraje ciągnące się wzdłuż Brdy, jak Rynkowo, proponowały obficie zastawione stoły z widokiem na las i rzekę. Kudy dzisiejszej gastronomicznej ofercie do tej sprzed lat osiemdziesięciu i więcej!

Pytanie tylko: kto miałby obsługiwać świętujących w knajpkach bydgoszczan? Czy kelnerzy, kucharze, barmani i szatniarze, podobnie jak dziś ekspedienci, nie uderzyliby na alarm, że odbiera się im dzień przeznaczony dla rodziny? A więc kto nas obsłuży, Ukraińcy?

Przeciętny włóczykij gotów jest spędzić w drodze góra dwie godziny. Nasi przedsiębiorczy przodkowie potrafili to wykorzystać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!