Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bo dziecko trzeba „złamać”?

Małgorzata Oberlan
Oskarżona (z prawej) i jej obrońca adwokat Weronika Król
Oskarżona (z prawej) i jej obrońca adwokat Weronika Król Grzegorz Olkowski
- Agnieszka P. mówiła nam, że wyjście z autyzmu polega na tym, że dziecko trzeba złamać - zeznała w sądzie Danuta Sz., matka autystycznego chłopca. Przedszkolanka, która prowadziła punkt przy ul. Filtrowej, oskarżeniom o przemoc zaprzecza.

28-letnia Agnieszka P. odpowiada przed Sądem Rejonowym w Toruniu za znęcanie się nad dziećmi i sprzeniewierzenie 43 tys. zł miejskiej dotacji. Kobieta prowadziła punkt dla dzieci z autyzmem przy ul. Filtrowej 23 w Toruniu. Wczoraj w sądzie zeznawali rodzice.

„Ściskanie jako metoda”
Synek Danuty Sz. uczęszczał do przedszkola od kwietnia do 10 czerwca ub.r. Pani Danuta bywała w tym czasie w placówce codziennie, bo pomagała w pracy. Obiecano jej tam zatrudnienie.

- Pani Agnieszka P. mówiła nam, że wyjście z autyzmu polega na tym, że dziecko trzeba złamać i narzucić mu swoją wolę - zeznała wczoraj Danuta Sz. - Ściskanie za nadgarstki to była jej metoda pracy. Ona to robiła dzieciom ciągle. Tłumaczyła też, że niektóre dzieci lubią, jak się je szarpie za włosy, bo potrzebują takich bodźców.

Czytaj w PLUSIE: Kobieta zmarła w szpitalu po cesarskim cięciu

„Co, pęka już mamusi serduszko?” - pytać miała przedszkolanka, gdy matki niepokoiły się formami terapii. Według relacji Danuty Sz., przedszkolanka praktycznie codziennie miała zamykać się sama w pokoju z dzieckiem, które akurat tego dnia nie chciało wykonywać poleceń. Z pokoju kobieta słyszała krzyki i odgłosy przypominające wierzganie nogami oraz rzucanie krzesełkami. Inni pracownicy mogli tego nie słyszeć, bo prowadzili wtedy terapię z dziećmi.

- Po zmianie placówki moje dziecko nigdy nie powiedziało mi, że nie chce iść do przedszkola. A tak było prawie codziennie, gdy chodziło do punktu przy Filtrowej - zeznała matka. Drugi w kolejności zeznawał Martin D., ojciec chłopca z autyzmem.

- Mój syn miał siniaki. Nie miałem wątpliwości, że były one skutkiem agresji Agnieszki P. Po tych siniakach przez dwa tygodnie się do nas nie odzywał. Siedział tylko w pokoju. (...) Takie „trzymanie za nadgarstki” widziałem na własne oczy w przedszkolu trzykrotnie. Dwa razy w stosunku do mojego syna, a raz wobec innego dziecka. Według pani P., to była metoda behawioralna - zeznał wczoraj Martin D.

Czytaj w PLUSIE: Nauczyciele stracą pracę

Mężczyzna, podobnie jak inni rodzice, przyznał, że oddając dziecko do przedszkola, niewiele wiedział o autyzmie i metodzie behawioralnej. Zaufał Agnieszce P., bo wydawała mu się kompetentna. Ba, przekonywał nawet płaczącą żonę, że być może terapia tak musi wyglądać. Dziś, jak mówi, przejrzał na oczy.

Przedszkolanka zaprzecza
Agnieszka P. od początku procesu kategorycznie zaprzecza, by stosowała wobec dzieci przemoc bądź psychiczne formy znęcania. Na każdej z rozpraw stara się wykazać, że zarzuty rodziców są bezpodstawne. Jej położenie jest trudne - grozi jej do 5 lat więzienia.

- Nigdy nie mówiłam o „łamaniu dziecka” - zapewniała wczoraj w sądzie.

Czytaj w PLUSIE: Czarny sport wraca na ulicę Broniewskiego w innej formie

„Nowościom” przekazała, że Samorządowe Kolegium Odwoławcze uwzględniło jej odwołanie od decyzji Urzędu Miasta Torunia w sprawie dotacji.

- Magistrat ma od początku zbadać sprawę - podkreślała Agnieszka P.

Do tematu wrócimy.

Polecamy: Święto Torunia

NowosciTorun

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bo dziecko trzeba „złamać”? - Nowości Dziennik Toruński